Wysokie temperatury, które panują na Syberii, to zdaniem naukowców dowód wpływu człowieka na zmiany klimatu.
Miasteczko Wierchojańsk na Syberii znane jest jako biegun zimna półkuli północnej. Kilka razy w historii temperatura spadała tam do –70 stopni. Tymczasem 20 czerwca zanotowano w tym miejscu przeciwny rekord, najwyższej temperatury poza kołem podbiegunowym: +38 stopni. Nie był to pojedynczy przypadek. Pogoda na Syberii przestaje przypominać tradycyjne wyobrażenia o tej krainie, zimy zmieniły się w bardzo łagodne, a lata stały się upalne. W maju 2020 r. średnia temperatura była o 10 stopni wyższa od średniej wieloletniej. Konsekwencją tego jest seria niebezpiecznych zjawisk: ogromne pożary tajgi, wysyp larw niszczących lasy i coraz szybsze topnienie wiecznej zmarzliny, prowadzące do uwalniania się do atmosfery wielkich ilości dwutlenku węgla.
Rekordy ciepła
W tym roku na Syberii zostały pobite wszystkie możliwe rekordy dodatniej temperatury. Pierwsza połowa 2020 r. była o 5,3 stopnia cieplejsza od średniej. Zima 2019–2020 była najłagodniejsza w historii pomiarów prowadzonych od stu trzydziestu lat przez Hydrometeorologiczne Centrum Rosji. Trzydziestostopniowe upały zaczęły się już w kwietniu, od Uralu po Czukotkę, a kulminację osiągnęły w czerwcu. Na przełomie lipca i sierpnia temperatury za kołem podbiegunowym nadal utrzymywały się powyżej dwudziestu stopni.
Globalne ocieplenie na biegunach i obszarach podbiegunowych postępuje dwa razy szybciej niż w innych częściach globu, bardziej widoczne są też jego skutki. Lód i śnieg mają wysokie albedo, czyli zdolność odbijania promieni słonecznych. Im cieplej i słoneczniej, tym szybciej topnieją zlodowacenia. Klimatolodzy przewidują, że około 2050 roku pokrywa lodowa bieguna północnego będzie całkowicie znikać w porze letniej.
Z roku na rok pogłębiają się zaburzenia polarnego prądu strumieniowego, który był jednym z głównych czynników kształtujących klimat na północy Rosji. Zakłócenia w cyrkulacji mas powietrza na Syberii skutkują łagodniejszymi i mniej śnieżnymi zimami, za to dłuższymi i cieplejszymi latami. Zmiany na Syberii zostały przeanalizowane przez grupę naukowców działających w organizacji World Weather Attribution. 15 lipca opublikowali oni raport „Prolonged Siberian heat 2020” (Długotrwałe syberyjskie upały 2020). Autorzy jednogłośnie doszli do wniosku, że anomalie na Syberii byłyby praktycznie niemożliwe bez wpływu człowieka. Prawdopodobieństwo wystąpienia na rosyjskiej Północy takich temperatur jak obecnie występuje raz na 80 tysięcy lat. Friederike Otto, współautorka raportu i dyrektorka Instytutu Zmian Klimatycznych na Uniwersytecie Oksfordzkim, twierdzi: „To najwyraźniejszy sygnał wpływu człowieka na zmiany, jaki kiedykolwiek zaobserwowaliśmy”.
Syberyjskie plagi
Wielkiemu ociepleniu na Syberii towarzyszy szereg katastrofalnych zjawisk. Pożary w pierwszej połowie 2020 r. strawiły 4,8 miliona hektarów lasów. Na przełomie lipca i sierpnia sytuacja nadal nie była opanowana. Według rosyjskiego oddziału Greenpeace płonie obszar równy powierzchni Grecji. Władze bagatelizują zagrożenie, twierdząc, że obszar objęty pożarem jest kilka razy mniejszy, a gaszenie ognia na bezludnych terenach jest nieopłacalne.
Pożary na Syberii objęły też torfowiska i wieczną zmarzlinę, które zawierają ogromne ilości dwutlenku węgla. Satelita obserwacyjny Copernicus, należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej, zarejestrował, że tylko w czerwcu 2020 w trakcie syberyjskich pożarów do atmosfery zostało uwolnionych 59 milionów ton CO2. Co gorsza, ten ogień jest niemożliwy do szybkiego ugaszenia, określa się go mianem „pożar zombie”. Zjawisko polega na tym, że ugaszone na powierzchni torfowisko miesiącami płonie pod ziemią, by podczas kolejnej fali ciepłej i suchej pogody znów rozgorzeć na powierzchni.
Oprócz pożarów lasy iglaste na Syberii niszczą też larwy ćmy syberyjskiej. Zmiany klimatu sprawiają, że jej populacja rośnie z roku na rok i atakuje coraz większy obszar. W tym nadzwyczajnie ciepłym roku ćma pojawiła się 150 kilometrów dalej na północ niż zazwyczaj.
Ocieplenie syberyjskiego klimatu zagraża nie tylko przyrodzie. Bloki mieszkalne, fabryki, rurociągi, drogi i koleje budowane są na wiecznej zmarzlinie, która coraz szybciej topnieje. Grupa naukowców opublikowała w „Nature Communications” analizę pod redakcją Jana Hjorta. Wynika z niej, że około 4 milionów ludzi i 70 proc. infrastruktury za kołem podbiegunowym zostanie do 2050 r. dotkniętych destrukcyjnymi zmianami. Topnienie wiecznej zmarzliny zagraża Zachodniosyberyjskiemu Zagłębiu Naftowemu oraz Jamalsko-Nienieckiemu Okręgowi Autonomicznemu odpowiadającemu za 90 proc. krajowego wydobycia gazu ziemnego. Rosyjskie miasta za kołem biegunowym nieuchronnie się rozpadają. Ludność niegdyś 115-tysięcznego miasta Workuta w ciągu trzydziestu lat zmniejszyła się o połowę. Wielki ośrodek wydobycia węgla przewidziany jest do opuszczenia w perspektywie kilku dekad. Władze Norylska (177 tysięcy mieszkańców, drugie co do wielkości miasto za kołem podbiegunowym) informują, że 60 proc. budynków w mieście jest już uszkodzonych.
W tym mieście 29 maja doszło do katastrofy ekologicznej, uważanej za największą w historii Syberii. Zapadł się wspornik podtrzymujący konstrukcję zbiornika oleju w kombinacie Nornickel. 20 tysięcy ton cieczy spłynęło do rzeki Daldykan i jeziora Piasino. Jako przyczynę wypadku podano topnienie zmarzliny. Mimo znacznej skali katastrofę ukrywano nawet przed Władimirem Putinem. Prezydent dopiero po kilku dniach dowiedział się o zdarzeniu. Ogłoszono stan wyjątkowy, a na Kreml wezwano właściciela kombinatu Nornickel – Władimira Potanina, jednego z najbogatszych rosyjskich oligarchów. Zobowiązał się on do pokrycia wszystkich kosztów usunięcia awarii. Wyciek pogłębi dewastację środowiska w Norylsku, który od lat przoduje w zestawieniach najbardziej zanieczyszczonych miast świata.
Samonapędzająca się katastrofa
Zmiany klimatu na Syberii w najbliższych latach będą niestety przyspieszać, niezależnie od tego, czy zostaną podjęte działania zapobiegawcze. Zjawiska związane z syberyjskim ociepleniem tworzą niebezpieczne sprzężenia zwrotne. Wzrost temperatury będzie skutkować zwiększeniem częstotliwości pożarów, które z kolei spowodują uwalnianie coraz więcej dwutlenku węgla potęgującego efekt globalnego ocieplenia.
Cieplejszy klimat oznacza również więcej szkodników osłabiających lasy tajgi, czyniąc je bardziej podatnymi na ogień. Im cieplej będzie na dalekiej północy, tym szybciej będzie topnieć wieczna zmarzlina, wypuszczając do atmosfery więcej CO2 oraz metanu. •
Maciej Legutko