O powodach fuzji Orlenu i Lotosu, bezpieczeństwie energetycznym Polski i działaniach Orlenu na rzecz klimatu mówi prezes PKN Orlen Daniel Obajtek.
Bogumił Łoziński: Głośno jest o fuzji PKN Orlen i Grupy Lotos. Zwykły obywatel zadaje sobie pytanie, czy spowoduje ona zmniejszenie cen paliw w Polsce.
Daniel Obajtek: Spółki łączy się, żeby wzmacniać biznes i poszerzać ofertę dla kupujących. Mamy grupę stałych klientów, o których musimy dbać, aby byli przy firmie, w której wydają swoje pieniądze, ale chcemy również pozyskiwać nowych. Aby zwiększać bazę lojalnych klientów, nasza oferta musi być coraz atrakcyjniejsza, i m.in. fuzje to umożliwią.
Czyli kierowca kupujący paliwo na stacji Orlenu skorzysta na tej fuzji?
Oczywiście. Fuzja wiąże się z optymalizacją kosztów, co powoduje pewne oszczędności, a przede wszystkim stabilność cen. Proszę pamiętać, że ceny paliw w Polsce należą do najniższych w Europie. Połączenie, poprzez na przykład optymalizację zakupów ropy, da wręcz impuls do wprowadzenia korzystnych zmian mających odzwierciedlenie także w cenach paliw. Zamierzamy konsekwentnie rozwijać i uatrakcyjniać naszą sieć, na czym zdecydowanie zyskają klienci.
Orlen przejmuje Grupę Lotos i Energę SA zajmującą się dystrybucją i sprzedażą energii elektrycznej, wkrótce także Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Jaki jest cel budowania olbrzymiego konsorcjum energetycznego?
Chodzi o stworzenie silnego koncernu multienergetycznego, skutecznie konkurującego w tej części Europy z innymi firmami, które już wcześniej zbudowały mocną pozycję w regionie i na świecie. My nie działamy tylko i wyłącznie na rynku polskim. Z rodzimego rynku mamy 40 procent przychodów, a 60 procent z rynków zewnętrznych. Tam musimy bardzo mocno konkurować z koncernami mającymi strukturę, którą właśnie budujemy – od wydobycia, przez rafinerię i petrochemię oraz nowoczesną energetykę, aż po sprzedaż detaliczną. Aby utrzymać silną pozycję nie tylko w Polsce, ale i w tej części Europy, musi nastąpić konsolidacja polskich firm, która umożliwi nam zróżnicowanie obszarów działalności. Chodzi też o to, abyśmy w trakcie transformacji energetycznej w kierunku Zielonego Ładu, niskoemisyjnej energetyki, na którą Unia Europejska przeznacza potężne środki, nie byli pod stołem, tylko przy nim siedzieli i mieli możliwość realizowania procesów inwestycyjnych. Do tych wyzwań nie możemy podchodzić jako oddzielne firmy. Tylko wtedy będziemy się w tej grze liczyć. A skorzysta na tym cała polska gospodarka.
Mówi Pan o korzyściach płynących z fuzji Orlenu i Lotosu. Jednak Komisja Europejska wyraziła zgodę na tę fuzję pod pewnymi warunkami: 30 procent udziałów rafinerii Lotos i 80 procent stacji tej spółki mają być wystawione na sprzedaż. Czy to nie osłabi Lotosu, a przez to odbije się niekorzystnie także na Orlenie?
Wręcz przeciwnie. Ta fuzja ma nas wzmocnić. Przy wsparciu i zaangażowaniu rządu: premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera Jacka Sasina i wicepremier Jadwigi Emilewicz udało się wynegocjować dobre warunki. Zachowujemy 70 procent udziałów w wydzielonej spółce, której będziemy operatorem i którą będziemy mogli skutecznie zarządzać. Chcę też wyraźnie podkreślić, że to my będziemy decydować, z jakim partnerem nawiążemy współpracę, kto będzie dysponował tymi 30 procentami. Jeśli chodzi o sprzedaż detaliczną, nawet po realizacji środków zaradczych, wspólnie z Grupą Lotos nadal będziemy mieć największą sieć stacji paliw w Polsce. Prawda jest taka, że wiele stacji Lotosu sąsiaduje ze stacjami Orlenu i byłoby to zupełnie nienaturalne, by taki stan rzeczy w przyszłości utrzymywać. Musielibyśmy podjąć się takiej optymalizacji tak czy inaczej. Wynegocjowane warunki umożliwią nam dalszy rozwój.
Czy nie dało się uzyskać lepszych warunków?
Przygotowując się do takiej fuzji, do negocjacji z Komisją Europejską, zrobiliśmy pełną analizę biznesową. Wyceniliśmy wszystkie synergie, dzięki czemu wiedzieliśmy, w jakim zakresie możemy się poruszać w kwestii warunków zaradczych proponowanych przez KE. Takie analizy są robione przez międzynarodowych doradców finansowych i posługiwaliśmy się nimi w czasie negocjacji w KE. Przygotowując fuzję, braliśmy pod uwagę opłacalność tego biznesu, bezpieczeństwo paliwowe naszego kraju, mocną pozycję w regionie i opłacalność połączenia dla sprzedającego, w tym Skarbu Państwa. Z całą mocą podkreślam: wynegocjowaliśmy dobre środki zaradcze. Początkowo Komisja oczekiwała, że sprzedamy całą gdańską rafinerię, a w pewnym okresie żądała nawet zbycia także litewskiej rafinerii w Możejkach i czeskiej w Kralupach. Ale na to nie mogliśmy się zgodzić.
Krytycy fuzji wskazują, że Orlen i Lotos przed połączeniem posiadały ponad 50 procent rynku energetycznego w Polsce, a po fuzji będą miały poniżej 40 procent.
To nieprawda. Niestety, zawsze znajdą się malkontenci, którzy nie znając rynkowych trendów i warunków transakcji, będą twierdzić, że wszystko jest złe. Lotos jest nowoczesną, ale małą rafinerią i samodzielnie w dłuższej perspektywie będzie miał trudności, by utrzymać się na rynku. Musi działać w większej grupie. Poza rafinerią Lotos generalnie ma krótszy łańcuch wartości, nie ma petrochemii. Co w takiej sytuacji stanie się z nim za 10, 15 lat, gdy coraz szybciej zacznie spadać popyt na tradycyjne paliwa? Czy ci, którzy teraz krytykują tę fuzję, zastanawiali się nad tym? Gdyby nie przejęcie przez PKN Orlen, przyszłość Lotosu byłaby taka jak niektórych stoczni – zamiast reform czy inwestorów pojawił się syndyk masy upadłościowej, który je po prostu zamknął. Jeśli chodzi o stacje, nie jest ważna sama ich liczba, lecz także rynek hurtowy, a po realizacji środków zaradczych nasz udział w nim osiągnie zadowalający poziom. Dla każdego, kto obiektywnie ocenia warunki tej fuzji, jest oczywiste, że ona się nam opłaci, że skorzysta na niej polska gospodarka, że w ten sposób wzmocnimy bezpieczeństwo energetyczne kraju. Skończy się rozgrywanie Polski przy zakupach ropy czy innych surowców. Nie wiem, czyje interesy reprezentują krytycy tej fuzji. Jeśli mówią, że tracę kontrolę nad rafinerią, a jestem jej głównym operatorem, to kłamią, jeśli mówią, że to Komisja Europejska wybiera mi partnera, to kłamią.
W tej grupie krytyków są też politycy i samorządowcy Koalicji Obywatelskiej z Pomorza, którzy sprzeciwiają się fuzji, twierdząc, że to niszczenie dorobku Lotosu i zagrożenie dla rozwoju tego regionu.
Politycy Koalicji Obywatelskiej w ogóle nie powinni się w tej sprawie wypowiadać, jeśli nie mają żadnych merytorycznych argumentów. Janusz Lewandowski mówił na konferencji prasowej o kastracji gospodarki w wyniku naszej fuzji. A przecież trzeba otwarcie powiedzieć, że on jako minister ds. przekształceń własnościowych wykastrował naszą gospodarkę na kilka pokoleń. Pani prezydent Gdańska wypowiada się o naszej fuzji, a milczy na temat wyprzedaży aktywów miasta, na przykład sprzedaży spółki komunalnej Gdańskie Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej niemieckiej spółce miejskiej z Lipska. Przypomnę tylko, że gdy rządziła Platforma Obywatelska, Janusz Lewandowski twierdził, że Lotos najlepiej byłoby sprywatyzować. Z kolei Donald Tusk w 2011 r. przekonywał, że nie ma powodu, żeby Lotosu nie sprzedawać Rosjanom. To niewiarygodne, że dziś te osoby mają odwagę się wypowiadać. W każdą firmę, którą przejął Orlen, np. Anwil czy czeski Unipetrol, inwestujemy. Każdą rozwijamy, żadnej z nich nie zamknęliśmy. Nie jest i nie będzie tak jak za czasów Platformy, gdy widziałem tylko syndyków masy upadłościowej. To posłowie Platformy, którzy wcześniej przenosili się jak żuczki wędrowniczki z jednej partii do drugiej, zniszczyli wiele polskich firm, które zostały na dziko sprywatyzowane.
Nie obawia się Pan procesów o zniesławienie ze strony tych polityków?
Przecież odnoszę się do ich oficjalnych wypowiedzi w prasie sprzed kilku lat. Zresztą osobiście im to powiedziałem, gdy przyszedłem na ich konferencję w Gdańsku. Nikt mnie nie zaskarżył. Chyba zgodzili się z moją oceną, ponieważ na moje słowa niektórzy z nich potakiwali głowami.
Mówił Pan o Zielonym Ładzie. W jaki sposób zabiegi Orlenu będą wpisywać się w działania na rzecz klimatu, ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, rozwój czystej energii?
Właśnie po to, między innymi, musimy zbudować silny koncern multienergetyczny, który będzie zdolny do przeprowadzenia transformacji energetycznej w Polsce. Mamy jako kraj dużo do zrobienia w tym temacie, dlatego aby podołać zadaniu, niezbędne jest stworzenie jednej, mocnej grupy o ogromnej sile finansowej i organizacyjnej. Połączony biznes będzie miał jeszcze większy potencjał inwestycyjny. Przecież budowa morskich farm wiatrowych na Bałtyku, jakże ważnych także z perspektywy realizacji przez Polskę celów Nowego Zielonego Ładu, to wydatek rzędu kilkunastu miliardów złotych. W pojedynkę trudno byłoby zrealizować tak kosztowną inwestycję. Natomiast połączonemu, silnemu koncernowi z pewnością się to uda. •
Daniel Obajtek
jest prezesem PKN Orlen. Wcześniej był prezesem Grupy Energa, kierował Agencją Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Zasiadał też w radzie nadzorczej spółki Lotos Biopaliwa. Ma 44 lata.