W Polsce niewiele osób zna jej nazwisko. Jednak na całym świecie doskonale znany jest symbol, który zaprojektowała. Odejście Virginii Evers, pionierki amerykańskiego ruchu pro-life, to koniec epoki.
Był styczeń 1974 r., kiedy Virginia Evers otworzyła gazetę „San Diego Union” i zobaczyła zamieszczone tam zdjęcie. Była pierwsza rocznica wydania wyroku w głośnej sprawie zwanej Roe vs. Wade, w wyniku której w całych Stanach Zjednoczonych zalegalizowano aborcję. Obrońcy życia przygotowywali manifestację i wykupili w dzienniku ogłoszenie. Pokazali zdjęcie stópek dziecka, które przeżyło pod sercem matki 10 tygodni. Maleńkie nóżki trzymał w ręce dorosły mężczyzna. Stópki były o wiele mniejsze niż opuszki jego palców. Dla wielu czytelników ten widok był szokiem. W czasach, gdy do badania kobiet w ciąży nie wykorzystywano jeszcze ultrasonografu, powszechne było przekonanie, że na tym etapie rozwoju dziecko nie ma jeszcze ludzkich kształtów (do dziś taka opinia nie jest rzadkością). Ułatwiało to działalność zwolennikom aborcji, przekonującym, że to prosty zabieg usunięcia z organizmu zlepka komórek. Zdjęcie pokazywało jednak, że maluch mający niewiele więcej niż 2 miesiące jest już człowiekiem. – Te cenne małe stópki powinny być symbolem ruchu pro-life – powiedziała Virginia Evers do swojego męża, Ellisa. I doprowadziła do tego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor