Co robię ja – mąż i ojciec dwójki dzieci – w klasztorze? Oddycham pełną piersią.
Przyjeżdżam tu najczęściej wtedy, gdy świat, tak jak teraz, staje na głowie. Zaraz po zamknięciu za sobą drzwi do pokoju stoję przez dłuższą chwilę i nie mogę się ruszyć. Zatem jestem tu; przyjechałem, jak w każde wakacje, ferie, dłuższy weekend. Nie dla mnie egzotyczne piękno, nie pragnę nowych potraw i nie pożądam kolejnej kolekcji zdjęć do pokazywania w towarzystwie. Wyruszam bowiem w podróż najbardziej ekstremalną: od teraz, przez kilka dni, będę żył ciszą, samotnym sam na Sam, wstawał i kładł się zgodnie z rytmem liturgii godzin. Jestem w klasztorze klauzurowym i to od lat jest najważniejszy punkt moich wakacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Cielecki