Dla pacjentów z koronawirusem w szpitalach przygotowanych jest ok. 4,5 tys. łóżek. Ok. 1,7 tys. z nich jest zajętych - wskazał w piątek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Zaznaczył, że placówki są przygotowane na zwiększenie liczby łóżek, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Resort przekazał w piątek, że jest 657 nowych zakażeń, najwięcej od początku epidemii. W czwartek dane mówiły o 615 nowych przypadkach, w środę o 512, we wtorek o 502, a w poniedziałek o 337. W związku z koronawirusem w szpitalach przebywa 1778 osób, pod respiratorem jest 72 chorych.
"Trudno teraz powiedzieć, czy wzrost potwierdzanych przypadków to już druga fala epidemii, czy też pewien etap wznoszenia w ramach pierwszej fali" - powiedział w piątek dziennikarzom Andrusiewicz.
Jak dodał, "to nie jest w tej chwili tylko sytuacja Polski, to jest sytuacja, która dość dynamicznie zmienia się także w innych państwach, m.in. w Hiszpanii, Niemczech i w Czechach".
Pytany o osoby hospitalizowane z powodu koronawirusa, Andrusiewicz wskazał, że wykorzystywane obecnie 72 respiratory, to "marginalna ilość, biorąc pod uwagę przygotowaną ilość". "Zajętych jest teraz w szpitalach (przez pacjentów covidowych - PAP) niecałe 1800 łóżek, w ostatnich tygodniach ta wielkość waha się między 1600 a 1800" - podał.
Zaznaczył, że skoro liczba nowych przypadków koronawirusa, potwierdzanych każdego dnia wzrosła do 500 czy 600, a w tym samym czasie liczba zajętych łóżek szpitalnych wzrastała o 50 lub 60, to jest jeden wniosek - wiele zachorowań jest mało czy też nisko objawowych, bądź takich, które w ogóle ich nie dają.
"Nie rośnie nam skokowo liczba zajętych łóżek. Nie rośnie skokowo liczba pacjentów w ciężkim stanie" - wskazał.
Podał, że po wygaszeniu dwóch szpitali jednoimiennych i ograniczeniu liczby łóżek w niektórych placówkach obecnie jest w granicach 4-4,5 tys. łóżek szpitalnych dla osób z koronawirusem, a zajętych jest mniej niż połowa z nich.
"W tej chwili mamy więc jeszcze dość duży bufor. Jest też bufor łóżek odtworzeniowych w szpitalach jednoimiennych. Więc pełen spokój, bufor jest dość duży" - ocenił Andrusiewicz.
Zwrócił jednocześnie uwagę, że jeżeli nie będziemy przestrzegać reguł sanitarno-epidemiologicznych, to liczby zakażeń i hospitalizacji mogą rosnąć.
"Codziennie są przypadki zakażenia - w sklepie, na rynku hurtowym, w dyskoncie czy restauracji. Wynikają one z nieprzestrzegania reguł" - wskazał.
Lato i wakacje - jak mówił - sprzyjając temu, by nie myśleć o zagrożeniu, więc ponowił apele m.in. o to, by nosić maseczki i utrzymywać dystans.