Postrzegając stan większości mediów (nie tylko polskich) jako opłakany, przewijam w internecie kolejne tytuły w poszukiwaniu czegoś wartościowego.
Co jakiś czas perełka się znajduje. Większość artykułów obliczona jest jednak wyłącznie na zysk wydawcy. To na dochody właśnie przekłada się liczba odsłon. Chodzi więc o to, by klienta przyciągnąć zafałszowanym (najczęściej) tytułem i nie prostować tego zafałszowania, mimo że treść artykułu jednoznacznie pokazuje, iż był kłamliwy. A to książę angielski, który „ma jeszcze inne, tajemne dziecko” (musisz przeczytać cały tekst, żeby się dowiedzieć, że to chrześnica); a to aktor, który zrobił zakazaną rzecz, a mianowicie (o tym w tekście dopiero) zjadł hamburgera. Z jednej strony zastanawia mnie ta tabloidyzacja – kioski pękają w szwach od tabloidów, ludzie nagminnie łykają ten pokarm zatruty pierwiastkiem nieprzyzwoitej wręcz manipulacji. Z drugiej strony mam świadomość, że robi tak wiele osób wierzących, które słuchają słowa Bożego i przyjmują sakramenty. Być może warto byłoby do katalogu grzechów dodać wspieranie procederu zabijania prawdy, powodowane niezdrową ciekawością szczegółów z życia bliźniego…
Dawno już nie ucieszyła mnie tak bardzo żadna wiadomość, jak wyczytana w prasie informacja o akcji „Rzeczypospolitej” pod hasłem: „Stop fake newsom”. Sam fakt, że taka akcja musiała się pojawić, świadczy o tym, że nie ja jeden przejmuję się demoralizowaniem społeczeństwa przez media. „To jest próba uwolnienia ludzi od bezmyślnie kolportowanej i powtarzanej nieprawdy” – mówi w wywiadzie z Bogumiłem Łozińskim Bogusław Chrabota, szef „Rzeczpospolitej” (ss. 40–41). I dodaje: „To próba ratowania naszej cywilizacji, bo jeśli kłamstwo wejdzie na stałe w nasz świat na tych samych zasadach co prawda, to stracimy orientację w rzeczywistości. Będziemy ślepi i głusi”. Zgadzam się z red. Chrabotą również dlatego, że twierdzę, iż misją katolickich mediów jest dawanie odporu demoralizowaniu świata papką, w której oprócz ziaren prawdy jest masa fałszywych chwastów. Po raz drugi użyłem słowa „demoralizować”. Tak, robienie ludziom wody z mózgów, nawet jeśli dokonuje się to na ich własne życzenie, nie jest moralnie neutralne, wręcz przeciwnie – jest złem. A w odległej perspektywie wrzuca człowieka w taki kontekst, w którym nie będzie potrafił odróżnić prawdziwego dobra od prawdziwego zła.
Jest w tym zabawnym wyobrażeniu Maryi oraz Jej matki pewna doza metafizyki. To, co nieśmiertelne, też może się poplątać. I plącze się, plącze, z czasem coraz bardziej. Jak historia sanktuarium, które prezentujemy w bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” w ramach wakacyjnego cyklu „Nie ma jak u Mamy”. Choć patronuje mu właśnie św. Anna, Gospodynią jest tu jej Córka, Matka Boża Kodeńska, zwana też Gregoriańską (od świętego papieża Grzegorza). Historia tego sanktuarium jest pięknym przykładem takiego właśnie poplątania tego, co nieśmiertelne, a co rozplątać może jedynie wiara w miłość. To tym bardziej znamienne, że dokonywało się na podlaskiej ziemi. Dzisiaj coraz bardziej popularnej. Barwnej, na swój sposób przaśnej, łagodnej, sielskiej, choć nakarmionej przecież obficie ludzką krwią.
Wracając do przykładów – księcia, który jednak nie ma nieślubnego dziecka, i celebryty, który jednak nie popełnił przestępstwa, jedząc śmieciowy posiłek – jest coś zadziwiającego w tym, jak łatwo człowieka zwabić. Ani jedna, ani druga informacja nie wnoszą niczego istotnego w życie odbiorcy. Obie zaspokajają jedynie jakiś prymitywny rodzaj ciekawości, pragnienie wejrzenia w osobiste życie innych. Gdyby naukowcy wymyślili jakąś cudowną tabletkę na uleczenie niezdrowej ciekawości, to prawdopodobnie każdemu z nas żyłoby się łatwiej. A może takie antidotum już istnieje, tylko o nim zapomnieliśmy? Jak sądzę, jest nim poczucie przyzwoitości.•
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.