To obciążenie dla dialogu między kulturami i dowód, że Turcja coraz bardziej oddala się od Europy.
Na świecie nie słabnie fala ostrych protestów przeciwko przekształceniu Hagia Sophia w meczet. Podkreśla się, że jest to obciążenie dla dialogu między kulturami i dowód, że Turcja coraz bardziej oddala się od Europy. - Była to bardzo nieroztropna decyzja prezydenta Erdoğana grożąca pogłębieniem podziałów w świecie, tak bardzo spragnionym dialogu - wskazuje przełożony franciszkańskiej Kustodii Ziemi Świętej o. Francesco Patton.
Franciszkanin, jak mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak delikatną kwestią jest zarządzanie miejscami świętymi, ponieważ wpływa ono na kruchą równowagę między różnymi religiami i wyznaniami chrześcijańskimi. Od czterech lat odpowiada za 74 sanktuaria powierzone opiece Kustodii, które znajdują się m.in. w Izraelu, Palestynie, Syrii, Jordanii i Libanie. Przez pryzmat swej posługi wskazuje, że takie siłowe decyzje, jak ta dotycząca starożytnej bazyliki chrześcijańskiej w Stambule, mogą znacząco pogłębić religijne podziały, co może zniszczyć wcześniejsze wysiłki budowania tolerancji, pokoju i koegzystencji. Tak ważne w coraz bardziej międzyreligijnym i międzykulturowym społeczeństwie.
Decyzję prezydenta Turcji jednoznacznie potępił też katolicki episkopat Australii oraz zwierzchnik tamtejszej archidiecezji grekoprawosławnej. We wspólnym komunikacie przypominano, że świat potrzebuje pogłębiać dialog, a nie szerzyć kolejne podziały. Wyrażono też przestrogę przed propagowaniem ideologii nacjonalistycznej i polityki starcia, która, jak podkreślono, nigdy nie jest wyrazem mądrości wiary.
Do protestów przyłączyły się też wspólnoty Kościoła syromalankarskiego w Indiach. Dzień wznowienia po 86 latach islamskiego kultu w Hagia Sophia przeżywały jako czas postu i żałoby. Zaapelowały też do prezydenta Turcji, by odstąpił od swej decyzji i przywrócił świątyni status muzeum.