Podpowiadają ojcowe pustyni.
"Święty abba Antoni, kiedy mieszkał na pustyni, popadł raz w zniechęcenie i wielką ciemność wewnętrzną. I powiedział Bogu: Panie, chcę się zbawić, ale mu myśli nie pozwalają. Co mam robić w tym utrapieniu? Jak się zbawić? I chwilę potem, wyszedłszy na zewnątrz, zobaczył Antoni kogoś podobnego do siebie, kto siedział i pracował, potem wstawał od pracy i modlił się, a potem znowu siadał i plótł linę, i znów wstawał do modlitwy. A był to anioł Pański, wysłany po to, by go pouczyć i umocnić. I usłyszał Antoni głos anioła: Tak rób, a będziesz zbawiony. Gdy to usłyszał odczuł wielką radość i ufność; a robiąc tak, osiągnął zbawienie" ("Apoftegmaty ojców pustyni. Tom. 1. Gerontikon", Kraków 2007, s. 130-131).
To świadectwo doświadczenia św. Antoniego stanowi niezwykłą lekcję duchowości, a więc życia. Dziś, kiedy wielu szuka wielkich przeżyć i wrażeń (które same w sobie nie muszą być złe oczywiście), swoistych duchowych "fast foodów", tradycja monastyczna uczy jednoznacznie tego, co najistotniejsze: codziennie módl się, rozważając Słowo Boże oraz wypełniaj swoje obowiązki zawodowe, domowe, wspólnotowe. Nie muszą często pojawiać się wydarzenia, o których potem powie się "ale się wymodliłem; było super". Potrzebna jest świadomie przeżywana codzienność, w której jest harmonia ducha i ciała, modlitwy i pracy. I najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że z czasem widać konkretne owoce działania Ducha Świętego.
Oby więc prawdziwy ogień w nas cały czas się tlił, a nie był jedynie chwilowym wielkim płomieniem i ogromnym dymem, który szybko zgaśnie.
Ks. Przemysław Sawa