Współpraca obronna ma być jednym z tematów środowych rozmów prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie; Polska od lat rozwija współpracę z wojskiem USA, od lat też dokonuje z zakupów uzbrojenia i sprzętu z tego kraju wartego łącznie dziesiątki miliardów złotych.
W styczniu minister obrony Mariusz Błaszczak podpisał umowę na zakup 32 samolotów bojowych piątej generacji F-35, ze szkoleniami pierwszych załóg i personelu naziemnego oraz zabezpieczeniem logistycznym, za 4,6 mld dolarów. To jeden z największych - obok umowy na baterie Patriot - kontraktów zbrojeniowych w historii Polski.
Jednostkowa cena maszyny ma wynieść 87,3 mln zł netto. Koszty przystosowania baz lotniczych oceniono na 0,7- 1,8 mld zł. Polska zapłaci za sztukę o ponad 30 mln zł więcej niż amerykańskie wojsko. Różnice tę - jak podawały specjalistyczne media - Departament Obrony tłumaczy marżą amerykańskiego rządu (Polska kupuje broń od niego, nie bezpośrednio od producenta) i przewidywaną inflacją. Kilkadziesiąt tysięcy trzeba będzie dopłacić za instalację spadochronu hamującego, który nie jest standardowym wyposażeniem F-35. Pierwsze samoloty mają zostać przekazane w 2024 r., początkowo pozostaną jednak w USA, gdzie będą się szkolili piloci i specjaliści obsługi naziemnej.
Polski rząd zdecydował się na zakup tych wielozadaniowych samolotów bez offsetu. Uzasadniał to niższym kosztem - offset podniósłby koszt umowy o 1,1 mld dolarów - argumentował też, że amerykańska propozycja dotyczyła jedynie wybranych zdolności serwisowania samolotów F-16 i C-130.
MON przypomniało, że program F-35 został zamknięty wiele lat temu - zdolności produkcyjne i serwisowe ulokowano głównie w państwach, które uczestniczyły w programie.
Mimo braku offsetu główny producent maszyn - koncern Lockheed Martin - zapewnił, że polski przemysł ma szansę na zlecenia związane z programem F-35.
Zastrzeżenia opozycji wzbudził tryb zakupu samolotu - bez przetargu i - jak wytknęła KO - bez sporządzenia studium wykonalności, które wskazałoby optymalną platformę dla polskich Sił Powietrznych.
MON zapewniło, że zakupu dokonano zgodnie z prawem, wybór był poprzedzony analizą rynku, a wybrano F-35 jako samoloty będące na wyposażeniu USA i oferowane w procedurze FMS - sprzedaży amerykańskiego uzbrojenia za granicę - i jako jedyne dostępne obecnie na rynku seryjnie produkowane samoloty o właściwościach stealth - obniżonej wykrywalności. Określenie kosztów eksploatacji F-35 ma być możliwe po kilku latach użytkowania.
Z koncernu Lockheed Martin pochodzą także używane przez Polskę wielozadaniowe myśliwce F-16, kupione w - jak go wówczas nazywano - przetargu stulecia. Wartą 3,2 mld dolarów umowę na te samoloty podpisano w 2003 roku. Polska zamówiła 48 maszyn w wersjach jedno- i dwumiejscowej. Przyjęty jesienią ubiegłego roku plan modernizacji technicznej sił zbrojnych na lata 2021-35 przewiduje zakup kolejnych maszyn tego typu.
W marcu 2018 r. Polska kupiła od Stanów Zjednoczonych zestawy Patriot mające być podstawą systemu obrony powietrznej średniego zasięgu ujętego w programie Wisła. Wartość umowy wyniosła 4,75 mld dolarów (16,6 mld zł); 700 mln zł ma trafić do polskich zakładów zaangażowanych w program Wisła niezależnie od wartego 950 mln zł offsetu, który ma zostać ulokowany w firmach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Większość wartości umów - ponad 724 mln zł - przypada na firmę Lockheed Martin produkującą wybrane przez Polskę pociski do zestawów Patriot. Offsetodawcą jest także Raytheon - producent zestawów Patriot.
Umowy offsetowe dotyczą one m.in. produkcji i serwisowania wyrzutni oraz pojazdów transportowo-załadowczych, pozyskania zdolności w zakresie dowodzenia i kierowania z wykorzystaniem nowego amerykańskiego systemu zarządzania polem walki, utworzenia certyfikowanego centrum administracji i zarządzania produkcją, dostosowaniem, serwisowaniem oraz naprawami systemu Wisła i innych programów obrony powietrznej, a także produkcji i serwisowania armat Bushmaster.
W ramach programu Wisła Polska kupiła 16 wyrzutni, 208 pocisków PAC-3 MSE koncernu Lockheed Martin, cztery sektorowe radary, cztery stanowiska kierowania walką, sześć stanowisk kierowania i dowodzenia, 12 radiolinii. Dostawy mają nastąpić do roku 2022. Według zapowiedzi program ma się składać z dwóch faz. W drugim etapie Polska ma kupić m. in. kolejne pociski i nowy radar o polu obserwacji 360 stopni.
W kwietniu Lockheed Martin i Raytheon zapewniły PAP, że pandemia koronawirusa i związane z nią ograniczenia nie opóźnią prac związanych z dostawami dla Polski.
W lutym ubiegłego roku podpisano wart 414 mln USD (ponad 1,5 mld zł) międzyrządowy kontrakt na dostawę amerykańskiego systemu artylerii rakietowej HIMARS o zasięgu - zależnie od użytej amunicji 70 lub 300 km. Polska otrzyma od USA 20 wyrzutni produkowanych przez korporację Lockheed Martin, w tym 18 bojowych i dwie ćwiczebne. Kontrakt obejmuje też dostawy amunicji, pojazdów oraz wsparcie logistyczne, szkoleniowe i techniczne. Dostawy mają się zakończyć do 2023 r. Program pod nazwą Homar początkowo przewidywał znaczny udział krajowego przemysłu. Rozmowy trwały od początku 2015 r. W 2018 r. MON postanowiło o przyspieszeniu programu i rozpoczęciu bezpośrednich negocjacji ze stroną amerykańską.
Obie firmy - Raytheon i Lockheed Martin - tworzą także spółkę produkującą przenośne zestawy przeciwpancerne Javelin. W maju MON podpisało umowę na zakup 60 wyrzutni i 180 pocisków, które do listopada przyszłego roku trafią do WOT. Umowę wartą 54,5 mln dolarów zawarto bez offsetu i transferu technologii.
Jesienią ubiegłego roku MON wystąpiło do USA o przygotowanie oferty pięciu samolotów transportowych C-130 Hercules z nadwyżek amerykańskiego sprzętu wojskowego objętych programem Defense Excess Articles. Kongres zgodził się na przekazanie ich Polsce. Chodzi o maszyny młodsze niż pięć używanych przez polskie Siły Powietrzne C-130 mających po około pół wieku, które strona amerykańska przekazała nieodpłatnie przez 11 laty.