Liczby są dobre, ale lekceważenie obostrzeń może nawet w ciągu tygodnia zniweczyć długotrwałe wysiłki - powiedział w niedzielę gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, mówiąc o postępach w zwalczaniu koronawirusa. Dodał, że w ciągu ostatniej doby na Covid-19 zmarły 23 osoby.
"Oddychamy dziś z głęboką ulgą" - mówił Cuomo, przyznając, że liczba przypadków śmiertelnych jest czymś, czego już nie da się poprawić. Nazwał liczbę zgonów w stanie Nowy Jork w ciągu ostatniej doby (23 w porównaniu z 32 w poprzednią) "najniższą w historii" pandemii i "kolejnym wielkim dniem" osiągnięć nowojorczyków w tym względzie. Najmniej było też - 1657 - pacjentów z koronawirusem w szpitalach.
Gubernator zauważył zarazem, że czasem ludzie umierają z kilku przyczyn, chorując jednocześnie na Covid-19, nowotwory czy na choroby serca.
W regionach, które weszły w trzecią fazę reaktywowania gospodarki, Cuomo zezwolił od 6 lipca na wznowienie młodzieżowych rozgrywek w takich dziedzinach niskiego ryzyka zakażeń jak np. siatkówka, gimnastyka, hokej na trawie, baseball i biegi na przełaj. Może tam przybyć tylko dwóch widzów na jednego uczestnika.
Zwracając uwagę na "rzeczywiście duży postęp", Cuomo ostrzegał przed lekkomyślnością i samozadowoleniem, powołując się na sytuację w wielu stanach USA i innych krajach, w których po reaktywowaniu gospodarki epidemia znacznie się nasiliła.
W tym kontekście gubernator wyraził zaniepokojenie z powodu przejawów łamania prawa. Mówił o 25 tys. skarg na firmy, które naruszają wymogi związane z ponownym ich otwieraniem, takie jak noszenie maseczek i zachowanie dystansu społecznego.
Cuomo wyszczególnił, że najwięcej skarg napłynęło na bary i restauracje zwłaszcza na Manhattanie oraz w Southampton i East Hampton na Long Island, gdzie na przykład ludzie, wbrew zakazom, spożywają alkohol na chodnikach. Zagroził odebraniem właścicielom licencji na sprzedaż alkoholu.
O nieprzestrzeganiu obowiązujących przepisów gubernator mówił w odniesieniu do uczestników manifestacji, którzy nie zakrywają ust i nosów.
"Możecie protestować, ale prawo wciąż was obowiązuje" - przypominał.
Odniósł to także do patroli policji na demonstracjach. Krytykował funkcjonariuszy, którzy mają egzekwować prawo, że sami je łamią.
Cuomo przypominał lokalnym władzom odpowiedzialnym za monitorowanie sytuacji, że w konsekwencji może to prowadzić do wzrostu zakażeń. Grozi to ponownym zaostrzeniem restrykcji, a nawet wstrzymaniem całego procesu reaktywowania gospodarki.
"Ni mniej, ni więcej, lecz nasze zachowanie, decyduje o wznawianiu działalności gospodarczej. Podczas gdy wszystkie liczby są dobre, może to ulec zmianie w ciągu tygodnia" - akcentował, podkreślając, że wszyscy na tym ucierpią, co jest niesprawiedliwe.
Jak dodał gubernator, obowiązkowe zakładanie maseczek jest jednym z powodów, dla których Nowy Jork zmniejszył tempo rozprzestrzeniania koronawirusa od najwyższego do najniższego w kraju. Zaniechanie tego nazwał brakiem szacunku dla medyków i innych pracowników z pierwszej linii frontu, którzy poświęcają się od 100 dni, a niektórzy zmarli w walce z Covid-19.
"Oddali życie. Nienoszenie maseczek to brak szacunku i przyzwoitości" - powtarzał.
Cuomo ponownie wzywał przywódców społeczności do współpracy z lokalnymi samorządami nad jego zarządzeniem wykonawczym w sprawie oceny i niezbędnych zmian w działalności departamentów policji w całym stanie w terminie do 1 kwietnia przyszłego roku.
"Jeśli możesz urodzić dziecko w ciągu dziewięciu miesięcy, możesz przekształcić departament policji" - argumentował gubernator.