Koronawirus we Włoszech nie zatrzymuje się, zakażenia wykrywa się niemal w całym kraju, możliwe są ich nowe ogniska - to konkluzje monitoringu prowadzonego przez Ministerstwo Zdrowia i krajowy Instytut Zdrowia. Dane te, zaznaczono, nie są zbyt pocieszające.
Epidemia, jak wynika z raportu sporządzonego na podstawie danych z pierwszego tygodnia czerwca, nie skończyła się mimo ogólnej poprawy. Zaniepokojenie budzą dane z regionów Lombardia, Apulia i Lacjum.
Dlatego, zdaniem ekspertów z resortu i Instytutu Zdrowia, konieczna jest wysoka czujność, przestrzeganie norm sanitarnych i dystans społeczny a także zintensyfikowanie testów, by śledzić zakażenia i mieć epidemię pod kontrolą.
W podsumowaniu raportu zaznaczono, że ogólny obraz sytuacji epidemiologicznej nie budzi poważnych obaw. Stwierdzono jednak, że w niektórych regionach utrzymuje się podwyższona, choć stopniowo malejąca, liczba wykrywanych co tydzień nowych przypadków zakażeń, a w niektórych rejonach kraju krążenie wirusa jest dość znaczące.
"Prawie na całym Półwyspie Apenińskim zdiagnozowano podczas tygodnia monitoringu nowe przypadki zakażeń, co dowodzi, że epidemia jeszcze się nie skończyła"- podkreślono w raporcie. Jest tam zarazem zastrzeżenie, że do wielu zakażeń doszło prawdopodobnie dwa-trzy tygodnie wcześniej, a więc jeszcze przed fazą otwierania kraju w drugiej połowie maja.
We wszystkich regionach wskaźnik zakaźności wynosi poniżej 1, co oznacza wygasanie epidemii.
Jednak, jak się zauważa, w Apulii i Lacjum wzrósł on w ciągu tygodnia z 0,7 do 0,9, a w Lombardii utrzymuje się na poziomie 0,9.
Władze Lombardii poinformowały z kolei, że 25 procent mieszkańców tego regionu, czyli epicentrum epidemii we Włoszech, zakaziło się koronawirusem. Stwierdzono to po przeprowadzeniu wśród ludności ponad 160 tysięcy testów serologicznych na obecność przeciwciał. To, jak się zauważa, odsetek znacznie wyższy niż w innych częściach kraju.
W przypadku pracowników służby zdrowia w regionie przeciwciała potwierdzające fakt zakażenia ma ponad 12 procent z nich.