Państwa UE powinny wykorzystywać aplikacje do śledzenia kontaktów, by walczyć z Covid-19, ale nie powinny one być obowiązkowe - mówiła w czwartkowej debacie większość europosłów. Niemała część przestrzegała jednak przed zagrożeniem dla praw obywateli.
Dyskusja na ten temat pokazała, że spora grupa europosłów popiera wykorzystanie technologii, by łatwiej wykrywać przypadki zakażenia nowym koronawirusem, jednak wskazują oni na konieczność stosowania zabezpieczeń, by nie dopuścić do nadużyć w wykorzystaniu danych.
"Państwa członkowskie weszły w tej chwili w pierwsze etapy wychodzenia ze społecznej izolacji, dlatego potrzebujemy skoordynowanego podejścia europejskiego (...), żeby zwalczyć wirusa" - mówił podczas debaty na sesji plenarnej PE unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.
KE w swoich wytycznych wskazała, że aplikacje powinny być instalowane dobrowolnie, a gdy tylko przestaną być niezbędne, powinny być dezaktywowane. KE zarekomendowała wykorzystanie technologii zbliżeniowej Bluetooth, czyli standardu bezprzewodowej komunikacji krótkiego zasięgu, dzięki któremu jedno urządzenie "widzi" inne będące w pobliżu.
KE jest przeciwna wykorzystywania danych lokalizacyjnych telefonów, bo to oznaczałoby dużo głębszą ingerencję w prywatność. W praktyce, dysponując takimi danymi, można śledzić każdy ruch konkretnej osoby.
Wypowiadająca się w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) europosłanka PiS Beata Mazurek wskazywała, że trzeba działać wspólnie i wykorzystywać potencjał państw członkowskich mających doświadczenie w tworzeniu podobnych aplikacji. Jako przykład podała Polskę, gdzie powstała aplikacja ProteGo, która ma pomagać weryfikować, czy mieliśmy kontakt z osobą zarażoną.
"Priorytetem dla KE powinna być ochrona prywatności jej użytkowników. Informacje wrażliwe powinny być przechowywane zgodnie z obowiązującymi przepisami o ochronie danych osobowych" - zaznaczyła Mazurek.
O tym, że cyfrowe rozwiązania do śledzenia kontaktów mogą się przyczynić do zwalczania wirusa, jest przekonana duńska europosłanka Karen Melchior (Odnowić Europę). Jej zdaniem należy jednak postawić na mocne zabezpieczenia.
"Stosowanie aplikacji musi być ograniczone tylko i wyłączenie do ochrony przed Covid-19. Musimy mieć silne gwarancje, przede wszystkim jeśli chodzi o prywatność i ochronę danych osobowych. Nie możemy być stawiani w sytuacji wyboru między naszymi prawami a bezpieczeństwem" - oświadczyła.
Sceptycznie o tym rozwiązaniu wypowiedziała się z kolei Birgit Sippel z grupy Socjalistów i Demokratów, która podkreślała, że nie ma żadnych dowodów, że aplikacje mogłyby rozwiązać problem pandemii, a na pewno mogą zagrażać prawom podstawowym. Jak zaznaczyła, nie może być żadnej dyskryminacji dla osób, które nie zdecydują się na instalację aplikacji, a chcą się przemieszczać.
"Szczególnie w sytuacjach nadzwyczajnych ingerencja w prawa podstawowe musi być proporcjonalna, uzasadniona i ograniczona w czasie. Rządy mogą teraz pokazać, że Europa przewodzi w walce z pandemią bez kompromisów, jeśli chodzi o prawa człowieka" - oświadczyła Sippel.
Przedstawiciel Europejskiej Partii Ludowej (EPL) Axel Voss apelował, by UE działała wspólnie, również pod względem cyfrowym w tym kryzysie, aby aplikacje śledzące kontakty były skuteczne. Wielu deputowanych zwracało w tym kontekście uwagę na konieczność interoperacyjności aplikacji z różnych regionów czy państw członkowskich, by były skuteczne w całej Europie.
Przed oddaniem rządom dostępu do zbyt wielu informacji przestrzegał europoseł Zielonych David Cormand. Zwrócił uwagę, że wprawdzie można przyzwyczaić ludzi do ingerencji w ich życie prywatne, ale - jak argumentował - taki masowy nadzór to zagrożenie dla podstawowych swobód. "Niektórzy mówią, że to tylko tymczasowe, ale historia pokazuje, że (nawet) demokracje nie potrafią oddać swobody, na której raz położono rękę" - ostrzegał polityk.