Utrzymywanie zalecanego dystansu od innych ludzi w komunikacji publicznej, zwłaszcza w Londynie, okazuje się praktycznie niemożliwe, a tylko niewielka część pasażerów zasłania usta i twarz - relacjonują w środę brytyjskie media.
Środa jest pierwszym dniem pierwszego etapu łagodzenia w Anglii ograniczeń, wprowadzonych 23 marca w celu zatrzymania epidemii koronawirusa. Od środy do powrotu do pracy zachęcane są te osoby, które nie mogą wykonywać swoich zajęć z domu, w szczególności pracujące na budowach, w zakładach przemysłowych czy rolnictwie. Ponadto wszyscy pozostali mogą do woli wychodzić z domu w celu aktywności fizycznej, a także spotykać się na otwartym powietrzu z jedną osobą spoza własnego domu.
W związku ze spodziewanym zwiększeniem liczby pasażerów w komunikacji publicznej rząd wydał wytyczne, zgodnie z którymi ludzie nadal powinni, jeśli to możliwe, unikać transportu publicznego, a jeśli muszą z niego korzystać, powinni zasłaniać twarz i utrzymywać odległość dwóch metrów od siebie.
Jednak - jak relacjonują stacje BBC i Sky News - w wielu miejscach, zwłaszcza na liniach metra i trasach autobusowych w Londynie, w praktyce okazało się to niemal niemożliwe. Problemem jest zarówno to, że większość osób nie zasłania twarzy, jak i to, że metro i autobusy są zbyt zatłoczone, co z kolei wynika z faktu, że po wprowadzeniu ograniczeń zredukowano częstotliwość kursowania transportu publicznego i nie została ona przywrócona do poprzedniego poziomu. Według danych Transport for London, publicznej spółki zarządzającej komunikacją miejską w stolicy, we wczesnych godzinach porannych liczba pasażerów była o 9 proc. wyższa niż przed tygodniem.
W związku z tym, że przestrzeganie zaleceń w kwestii dystansu społecznego jest niemal niemożliwe, związek zawodowy pracowników transportu RMT zagroził, że jeśli sytuacja się nie poprawi, być może konieczne będzie wstrzymanie kursowania komunikacji. Sekretarz generalny RMT Mike Cash powiedział stacji Sky News, że strajki mogą być konieczne, aby "chronić pracowników i pasażerów", a pracownicy powinni odmawiać pracy, jeśli nie czują się bezpiecznie. "Jeśli to będzie konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa ludziom, to zatrzymamy pociągi" - oświadczył.