Po raz pierwszy od początku epidemii władze Nowej Zelandii podały w poniedziałek, że w minionej dobie nie wykryto nowych zakażeń koronawirusem. Wszystko wskazuje na to, że przyjęte przez premier Jacindę Ardern metody walki z epidemią okazały się skuteczne - pisze EFE.
W poniedziałkowym wystąpieniu Ardern powiedziała dziennikarzom, że jej kraj nie może sobie pozwolić na przedwczesne zniesienie wszystkich restrykcji dotyczących dystansu społecznego, by nie zmarnować dotychczasowych wysiłków w walce z koronawirusem, gdy "realizacja celu jest już w zasięgu ręki".
Władze Nowej Zelandii postawiły sobie za cel całkowite wyeliminowanie zakażeń jeszcze w oczekiwaniu na szczepionkę na Covid-19 - wyjaśnia EFE.
Ardern jest powszechnie chwalona za metody zwalczania wirusa, polegające na szeroko zakrojonej kampanii testów oraz radykalnych restrykcjach, które zaczęto rozluźniać 28 kwietnia. Premier ogłosiła wtedy, że "w Nowej Zelandii nie ma niewykrytej społecznej transmisji (wirusa) na dużą skalę".
Jak dotąd w kraju zdiagnozowano 1137 przypadków zakażenia koronawirusem, a 20 osób zmarło na Covid-19.
Ardern zapowiedziała w poniedziałek, że jeszcze w bieżącym tygodniu rząd zdecyduje, jak dalece ograniczyć nakaz kwarantanny. Jak dotąd zniesiono część restrykcji wobec wielu przedsiębiorstw i rozluźniono częściowo nakaz pozostawania w domu.
Nowozelandczyków obowiązywała bardzo ścisła kwarantanna; za wychodzenie z domu groziły wysokie grzywny, a nawet więzienie.
Również w poniedziałek władze Australii podały, że w ciągu minionej doby zdiagnozowano 27 nowych przypadków koronawirusa, a wśród zainfekowanych jest siedmioletni chłopiec.
W sumie zakażonych zostało do tej pory około 6800 Australijczyków, a 96 z nich zmarło.
Reuters podkreśla, że zarówno Nowa Zelandia, jak i Australia, dzięki bardzo intensywnej kampanii testów i rygorystycznym kwarantannom, zdołały utrzymać śmiertelność na Covid-19 na poziomie 1 proc., czyli znacznie niższym niż w Europie i USA.