Przed dekadą świętowanie pokrzyżowała katastrofa smoleńska i wybuch wulkanu Eyjafjoell. Teraz koronawirus. A oni modlą się jak gdyby nigdy nic. Są z miastem na dobre i na złe. Przybycie Wspólnot Jerozolimskich nad Wisłę było strzałem w dziesiątkę.
Byłem z nimi, gdy przed trzynastu laty przy rekonesansie robili dobrą minę do złej gry (architektoniczny dziwoląg wymagał gruntownej przebudowy). Byłem, gdy rozpakowali walizki i zakasali rękawy, by przekuć budowlę okrzykniętą pogardliwie „Malborkiem” w piękną świątynię. Nad Wisłę trafiło wówczas 12 sióstr i kilku braci. Teraz jestem z nimi wirtualnie. Jak wszyscy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz