W Sejmie w środę odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu "Zatrzymaj aborcję". Klub PiS zaproponował skierowanie go do dalszych prac w komisji, z kolei KO i Lewica opowiedziały się za jego odrzuceniem.
W środę Sejm zajął się obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Projekt "Zatrzymaj aborcję" zakłada zniesienie możliwości przerwania ciąży ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu. Projekt, pod którym podpisało się ponad 830 tys. obywateli, trafił do Sejmu jesienią 2017 r.
Projekt w Sejmie prezentowała przedstawicielka komitetu "Zatrzymaj aborcję" Kaja Godek. "Nie odpuścimy wam, szanowni posłowie, sprawy obrony życia. Będziemy chodzić za wami na komisje, będziemy wspominać o sprawie w mediach, staniemy z pikietami pod waszymi biurami i pod drzwiami sal, gdzie spotykacie się z wyborcami i upomnimy się o każde zabijane dziecko" - powiedziała.
Podkreśliła, że "po ostatniej kadencji Sejmu wiemy już z całą pewnością, że droga do ochrony życia nie prowadzi przez Trybunał Konstytucyjny zarządzany przez marionetkową prezes Julię Przyłębską". Odniosła się tym samym do złożonych przez posłów wniosków do TK o zbadanie, czy przepisy o przerywaniu ciąży ze względu na ciężkie wady płodu są zgodne z konstytucją (ostatni taki wniosek został złożony w grudniu minionego roku, poprzedni - w 2017 r.).
Kaja Godek zaapelowała o jak najszybsze uchwalenie ustawy. "Doświadczamy bezprecedensowego czasu narodowej kwarantanny, gdy w szczególny sposób staramy się ograniczyć ryzyko choroby i śmierci swojej i najbliższych. A aborcja to pandemia o wiele gorsza niż koronawirus. Przynosi więcej ofiar i wszystkie są śmiertelne" - powiedziała.
Bolesław Piecha, przedstawiając stanowisko klubu PiS, ocenił, że przepisy dotyczące przerywania ciąży wymagają omówienia i dyskusji.
"Coś, co było oczywiste 20 lat temu, dzisiaj oczywiste już nie jest. Medycyna przecież nie próżnuje. Pytanie, czy dalej można mówić o przesłankach, a nie dowodach i czy jest prawdopodobieństwo czy pewność [ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu - przyp. PAP]" - powiedział. Dodał, że wolałby, aby ten punkt był doprecyzowany, "a nie taki, jak jest w obowiązującym nas prawie".
Jednocześnie zaznaczył, że nie jest łatwo zebrać 800 tys. podpisów pod obywatelskim projektem i że zasługuje to na uznanie. W imieniu klubu PiS wniósł o skierowanie projektu do komisji zdrowia, bo "dotyczy tym razem przesłanek absolutnie medycznych i zdrowotnych".
"Prywatnie życzę sobie, żeby tym razem komisja nie była słynną sejmową zamrażarką. Trzeba pewne rzeczy rozstrzygać. Trzeba mieć odwagę za śmiercią lub za życiem się opowiedzieć, trzeba umieć podnieść rękę i trzeba to zrobić. Chowanie głowy w piasek nie ma tutaj żadnego uzasadnienia" - dodał.
Posłanka KO Barbara Nowacka podkreśliła, że Polki teraz boją się o swoje zdrowie, o bezpieczeństwo swoich dzieci i swoich rodziców, o miejsca pracy i o upadające firmy, "a Sejm zajmuje się hucpą". "W imieniu tych Polek i klubu KO wnoszę o odrzucenie projektu obywatelskiego w pierwszym czytaniu" - oświadczyła.
Według niej, trzeba powiedzieć jasno, za czym się opowiadamy. "Czy opowiadamy się za zdrowiem i bezpieczeństwem kobiet, czy opowiadamy się za ideologią i fanatyzmem" - podkreśliła Nowacka.
Jak zaznaczyła, "mówimy o wyborze między zdrowiem i bezpieczeństwem kobiet, ich prawem do decydowania o swojej rodzinie, a pomysłami fanatyków". "Bo nikt nikogo nie zmusza według polskiego ani jakiegokolwiek innego prawa do dokonania aborcji. Więc też nikt nie ma prawa zabraniać kobiecie, szczególnie w tak dramatycznych sytuacjach, dokonać tego wyboru" - podkreśliła.
Jej zdaniem, zaostrzenie prawa aborcyjnego to "uderzenie w połowę społeczeństwa, odebranie im wiarygodności". "My się na to nie godzimy. Tysiące kobiet protestują w internecie, tysiące kobiet dzisiaj krzyczą: przestańcie grzebać w naszych prawach, dajcie nam prawo wolności i godności, dajcie nam prawo do bezpieczeństwa, do szczęśliwego macierzyńska" - mówiła Nowacka.
Joanna Senyszyn (Lewica) apelowała o to, żebyśmy nie dali sobie wmówić, że ten projekt chroni życie. "Przeciwnie, on zagraża życiu i zdrowiu kobiet" - wskazała. W jej ocenie projekt jest sprzeczny z konstytucją, bo stanowi dyskryminację ze względu na poziom zamożności.
"Bezpieczna aborcja nadal będzie łatwo dostępna dla kobiet zamożnych, a biedne nadal będą ją robić, narażając zdrowie i życie" - mówiła. Senyszyn wnioskowała o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.
Inna posłanka Lewicy Wanda Nowicka oceniła, że od 30 lat trwa w Polsce wojna z kobietami. "Fanatycy religijni i prawica sprzedali prawa kobiet, nazywając to kompromisem aborcyjnym. W wyniku tych targów w Polsce obowiązuje represyjna ustawa antyaborcyjna, która pozbawiła kobiety wolności decydowania o swoim życiu, zdrowiu i odebrała godność" - mówiła Nowicka.
Z kolei Agnieszka Ścigaj (PSL-Kukiz'15) zwracała uwagę na to, że nie można się zgodzić na wykorzystywanie tematu życia ludzkiego w "cynicznej grze politycznej". "I to niestety w takim czasie, w którym to życie i zdrowie nabiera specjalnego znaczenia dla wielu Polaków i jest podstawowym elementem uwagi w tych czasach" - mówiła.
Krzysztof Bosak, który zabrał głos w imieniu koła Konfederacji, oświadczył, że "staje w obronie życia". Wskazywał, że kwestia ochrony życia nienarodzonego ma dwa aspekty - naukowy i etyczny.
"Nauka mówi jasno: życie ludzkie rozpoczyna się w momencie zapłodnienia - to wtedy powstaje unikalny zestaw genów, który nadaje charakter unikalnej, nowo powołanej do życia istocie ludzkiej" - argumentował poseł Konfederacji i kandydat tego środowiska na prezydenta. Jak dodał, uznaniowe decydowanie, kto ma prawo do życia, było już w przeszłości "testowane" i "zostało słusznie potępione jako nieludzkie, jako mordercze".
Etyka z kolei - wskazywał Bosak - mówi, że "każde niewinne życie ludzkie zasługuje na ochronę, zwłaszcza to najbardziej bezbronne, wymagające największej troski". "Etyka mówi także, że słabymi i chorymi należy się opiekować, należy ich leczyć" - podkreślał poseł, dodając, że w ostatnich latach bardzo rozwinęła się medycyna prenatalna.
Przyznał, że Konfederacja dostrzega potrzebę wspierania kobiet w ciąży i wyraził pogląd, że aborcji by nie było, gdyby kobietom tym towarzyszył kochający mężczyzna.
Rząd nie przedstawił stanowiska w sprawie projektu. Głos podczas debaty zabrała jednak wiceminister zdrowia Józefa Szczurek-Żelazko, która zapewniała, że rząd od 2015 r. podejmuje szereg działań mających na celu wsparcie rodzin, które borykają się z problemami ciąż powikłanych. Wskazała w tym kontekście m.in. na program wsparcia dla rodzin "Za życiem".
"Z roku na rok wzrasta ilość przeprowadzanych badań prenatalnych, badań genetycznych. Wzrasta ilość środków przeznaczanych również na te badania. Diagnostyka prenatalna jest bardzo ważna, ponieważ wczesne zdiagnozowanie i rozpoznanie problemów zdrowotnych dziecka stwarza szanse na podejmowanie działań korekcyjnych jeszcze w łonie matki" - powiedziała Szczurek-Żelazko.
Głos podczas debaty zajął też rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak. Prosił, by nie kierować obywatelskiego projektu do sejmowej "zamrażarki" [chodzi o nieprzedłużanie dalszych prac nad nim - przyp. PAP]. "Już raz był zamrożony. Coś wyjęte z zamrażarki potem jest nieświeże. Możecie zrobić to dzisiaj" - zachęcał posłów RPD.
Odwołał się też do sumienia parlamentarzystów. "Na pewno macie sumienie - i osoby wierzące, i nieposiadające tego daru, wszyscy macie sumienie. Ba - nawet jestem przekonany, że macie to sumienie bardzo czyste, w większości nieużywane, ale jeżeli już je użyjecie, szczególnie w czasie świąt, oktawy Wielkiejnocy, to spójrzcie na siebie - i dzisiaj wieczorem, i jutro rano, i zapytajcie, co zrobiliście z tym przepisem. Dzieckiem jest istotą ludzką od poczęcia aż do 18. roku życia" - powiedział M. Pawlak.
Obywatelskie projekty nie podlegają zasadzie dyskontynuacji w momencie zakończenia kadencji parlamentarnej, w której zostały złożone. Dlatego projekt "Zatrzymaj aborcję" może być rozpatrywany w obecnym Sejmie. Wicemarszałek Ryszard Terlecki poinformował, że podczas dyskusji zgłoszono wnioski o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu oraz o niezwłoczne przystąpienie do drugiego czytania. Głosowania zaplanowano na czwartek.
Obowiązująca od 1993 r. ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży zezwala na dokonanie aborcji, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.
W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki. W wypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.