Wspólnym mianownikiem wielu „objawień”, które podsyłacie mi nieustannie, jest to, że używacie ich jako argumentu przeciwko Kościołowi, jego hierarchii i decyzji pasterzy.
30.03.2020 10:45 GOSC.PL
Ksiądz Jan Kowalski jest posłuszny. Bardzo cierpi, widząc pusty kościół, i trudno mu sobie wyobrazić ciszę, która zapadnie w ciemnej świątyni po wezwaniu „Światło Chrystusa”, ale nie robi niczego na własną rękę. Słucha przełożonych. I to – jak pokazuje historia Kościoła – Bogu podoba się najbardziej.
Wspólnym mianownikiem wielu „objawień”, które podsyłacie mi nieustannie, jest to, że używacie ich jako argumentu przeciwko Kościołowi, jego hierarchii i decyzji pasterzy. To sprawia, że kierując się pierwszą zasadą rozeznawania duchowego, nawet nie chce mi się po nie sięgać. Bardzo często pada w nich argument o tym, że Faustyna również była prześladowana. Była? Jasne. Słyszała na swój temat warczące: „To wariatka, histeryczka”, była przezywana obraźliwie „księżniczką”. Zadajcie sobie trochę trudu i znajdźcie mi jeden fragment „Dzienniczka”, w którym nie przebierając w słowach, mistyczka krytykuje swych przełożonych albo pasterzy. A miała prawo wylać z siebie całą zgorzkniałość i żółć.
Czy ks. Sopoćko był mądrzejszy od samego Syna Bożego? Szedł po omacku, szukając na oślep woli Bożej, i często jak Stuhr w „Seksmisji” wołał: „Ciemność, widzę ciemność”. A jednak zdumiona Faustyna usłyszała od Jezusa: „Jego wola ponad wolę moją. Córko moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz mi przez jeden akt posłuszeństwa niżeli przez długie modlitwy i umartwienia”.
Wielokrotnie cytowałem fragment „Dzienniczka”, który opisuje zaskakujący dialog, kompletnie niezrozumiały dla świata reagującego na słowo „posłuszeństwo przełożonym” histerią. Gdy podczas spowiedzi kwartalnej Faustyna opowiedziała spowiednikowi o swych doświadczeniach, ojciec Bukowski zareagował niezwykle szorstko i stanowczo: „Siostro, to jest złudzenie, tego Pan Jezus żądać nie może. Siostra ma śluby wieczyste, to wszystko jest złuda, Siostra jakąś herezję wymyśla. (...) Jeżeli ci Pan Jezus coś znowu powie, proszę mi powiedzieć, a Siostrze tego czynić nie wolno”. Odpowiedziałam: „Dobrze, będę się starała być posłuszna. Nie wiem skąd się Ojcu wzięła taka surowość”.
Niezwykłe jest zakończenie tej opowieści: „Ujrzałam Pana Jezusa w takiej postaci, jak jest namalowany na obrazie i powiedział mi: »Powiedz spowiednikowi, że dzieło to Moim jest, a ciebie używam jako nędznego narzędzia«. I powiedziałam: »Jezu, ja nie mogę nic czynić co mi każesz, bo mi spowiednik powiedział, że to wszystko jest złudzeniem i nie wolno mi słuchać Twojego żadnego rozkazu, ja nic nie będę czynić, co mi teraz będziesz polecał. Przepraszam Cię Panie, mnie nic nie wolno, ja muszę być posłuszna spowiednikowi. Jezu, przepraszam Cię najmocniej, Ty wiesz, co cierpię z tego powodu, ale trudno, Jezu, mnie spowiednik nie pozwolił iść za rozkazami Twoimi«. Jezus słuchał z łaskawością i zadowoleniem tych moich wywodów i żalów. Ja myślałam, że to bardzo obrazi Pana Jezusa, a tymczasem przeciwnie, Jezus był zadowolony i rzekł do mnie łaskawie: »O wszystkim mów zawsze spowiednikowi co Ja ci polecam i co mówię do ciebie, a czyń tylko to, na co otrzymasz pozwolenie, nie trwóż się i nie lękaj niczego«".
Narodzie pozamykany w domach: ufaj Kościołowi. Nie trwóż się i nie lękaj niczego.
Marcin Jakimowicz