Jaką strategię przyjęto na tej azjatyckiej wyspie?
252 chorych, dwie osoby zmarłe, 29 wyleczonych. To dane z 26 marca dotyczące rozprzestrzeniania się koronawirusa SARS-CoV-2 na Tajwanie. Ten azjatycki, wyspiarski kraj, mimo że leży w bezpośrednim sąsiedztwie Chin, jak do tej pory w zadziwiająco skuteczny sposób radzi sobie z epidemią, która zdążyła już sparaliżować systemy ochrony zdrowia i gospodarkę w większości wysoko rozwiniętych państw świata, przede wszystkim w Europie i Ameryce Północnej. Jak to możliwe? Czym różni się podejście do zarazy Tajwańczyków od tego, jakie stosuje się choćby w państwach Unii Europejskiej?
Pierwszą przewagą - nie tylko Tajwanu, ale w ogóle rozwiniętych państw azjatyckich - nad Europą czy Ameryką Północną jest bogatsze doświadczenie epidemiologiczne ostatniego dwudziestolecia. Przez ten rejon świata boleśnie przeszły epidemie bardzo groźnych wirusów SARS (w latach 2002-2003) i MERS (2015 - głównie Korea Południowa). Podczas gdy dla społeczeństw Zachodu te zarazy stanowiły co najwyżej interesujący przypadek badawczy lub news w codziennych programach informacyjnych, Korea, Chiny czy Tajwan naprawdę miały poważny problem, a zabójcze patogeny przyniosły śmierć wielu ludziom. Po tych doświadczeniach zarówno w Korei, jak i na Tajwanie wyciągnięto wnioski i postanowiono przygotować się na ewentualność kolejnych epidemii. Każdy z tych krajów zbudował system mający na celu obserwowanie i przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się chorób zakaźnych.
Jednym z najważniejszych działań, które dziś procentują, było stworzenie sieci laboratoriów analitycznych zdolnych do szybkiego diagnozowania zachorowań. W Europie taka sieć powstaje ad hoc. Jeszcze w styczniu na całym kontynencie obecność koronawirusa SARS-CoV-2 diagnozowano tylko w kilku ośrodkach, przez co istnieje duże opóźnienie w lokalizowaniu nowych ognisk epidemii. Kolejną mocną stroną Tajwanu była szybkość podjęcia kroków prewencyjnych. W tym względzie Koreańczycy zaspali. Tymczasem na Tajwanie już pierwszego dnia, gdy Chiny zgłosiły nową chorobę WHO (31 grudnia), wprowadzono podstawowe badania wszystkich pasażerów przylatujących na wyspę z Wuhanu i sukcesywnie rozszerzano kontrole na przybyszów z innych regionów, a kilka dni później rozpoczęły się procedury mające na celu zlokalizowanie wszystkich osób, które miały z nimi kontakt. Osoby z tej grupy wykazujące objawy grypowe były poddawane kwarantannie, a szpitale obowiązkowo informowały o każdym takim przypadku powstałe przed kilkunastu laty Narodowe Centrum Dowodzenia Epidemiologicznego.
Równocześnie bardzo szybko wprowadzono reglamentację i zakaz eksportu materiałów ochronnych, takich jak maseczki i środki dezynfekujące, dzięki czemu nie doszło do sytuacji, jaka pojawiła się w wielu państwach europejskich, gdzie ludzie wykupili je na zapas. Uruchomiono też błyskawicznie badania nad własnym szybkim testem na obecność SARS-CoV-2, dzięki czemu można ograniczyć koszty konieczne do zdobycia takich testów za granicą.
To, co pomogło Tajwańczykom znaczne spowolnić rozwój epidemii, to niebywała szybkość działań, która była możliwa dzięki strukturom przygotowanym po epidemii z lat 2002-2003, ale również całkowite zawieszenie sporów politycznych na czas walki z nowym wirusem. Chociaż Polska zareagowała znacznie wcześniej niż większość państw europejskich, to tych dwóch czynników z pewnością u nas brakuje.
wt