Mam wrażenie, że niektórzy z satysfakcją zacierają ręce, oczekując wreszcie sądu nad całym złem tego świata. A sąd już trwa. Nie widzicie tego?
24.03.2020 09:28 GOSC.PL
Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?
Lecz On odwróciwszy się zabronił im.
Jestem zdumiony tym, jak bardzo niektórzy z nieukrywaną satysfakcją oczekują sądu nad światem. Czytając niektóre posty mam wrażenie, że ci, którzy je publikują, zacierają po kryjomu ręce, ciesząc się, że oto „Bóg teraz wkracza ze swoją sprawiedliwością”, i oczekują sądu nad całym złem tego świata.
A przecież sąd już się rozpoczął! I to dokładnie tak, jak zapowiadał św. Piotr. Powtarzam to do znudzenia: wszystkim, którzy pomstują na ten świat i czekają na sąd Boży nad bezbożnikami, Bóg przypomina: „Czas bowiem, aby sąd się rozpoczął od domu Bożego” (1 P 4,17).
Nie widzicie tego? Sąd już trwa. Pomnikowi przywódcy spadają z cokołów, duchowi przewodnicy okazują publiczne nieposłuszeństwo przełożonym, a filmy, które część pobożnego środowiska odrzuciła jako „diabelskie”, bezlitośnie ukazują słabość, brud i grzech Kościoła.
Mam problem z tymi, którzy piszą mi o tym, że Bóg powinien sprawiedliwie osądzić świat. Pamiętajcie, że owe przytaczane w waszych mailach „feministki na czarnych marszach i członkowie LGBT” to wasi bracia i siostry, którzy nigdy nie usłyszeli Ewangelii! To, jak opowiadał Jezus Faustynie, „biedni grzesznicy”. Piszecie do mnie o tym, że znaki czasu rozpoznają jedynie „prawdziwie wierzący”. Co to znaczy? Czy sami zaliczacie się do tej grupy? Naprawdę myślicie, że ocalejecie? Że was to ominie? Jesteście niepokalani?
Znam swą kondycję. Jestem pierwszą osobą do zniszczenia. Ocala mnie jedynie krew Baranka i Jego miłosierdzie. Gest Jezusa myjącego nogi uczniom (w tym Judaszowi, którego nazwał „przyjacielem”) nie jest oznaką „pluszowego chrześcijaństwa”!
On po prostu taki jest. „Powstaje nieopisana ulga i wyzwolenie, kiedy wreszcie przestajemy dyskutować z Bogiem o tym, jaki On być powinien, a zaakceptujemy, że On jest miłosierdziem i miłością” – przypominał karmelita Wilfrid Stinissen.
Mam też problem z setkami nieznanych mi dotąd objawień prywatnych, którymi w ostatnich czasach żonglujecie. Dlaczego? Nie zna ich większość populacji świata. Nigdy o nich nie słyszała. Nie mają o nich pojęcia na przykład mnisi z góry Athos. Pamiętajcie, że po drugiej stronie Bugu płynie prawdziwe morze. Ponad dwieście milionów wyznawców prawosławia i unitów na terytorium ciągnącym się… aż do Kamczatki. Według badań Pew Research Center 71 proc. obywateli Rosji stanowią prawosławni (aż 95 proc. z nich należy do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego). To teren 157 diecezji, niemal 30 tysięcy parafii i 830 tętniących modlitwą monasterów.
A prawosławni i grekokatolicy z 40-milionowej Ukrainy i niemal dziesięciomilionowej Białorusi? A ponad 800 milionów protestantów rozsianych po całym świecie? Oni nie znają (bo nie mają obowiązku) prywatnych objawień uznanych w Kościele katolickim. Czy Bóg zdradzałby szczegóły swego planu dotyczącego świata jedynie wąskiej wtajemniczonej elicie? To z daleka pachnie gnozą…
I jeszcze jedno: zbyt często używacie słowa „apokalipsa” w znaczeniu straszaka. A to przepiękne objawienie kończy się słowami: „Zaiste, przyjdę niebawem”. To pełna tęsknoty obietnica, a nie groźba.
Marcin Jakimowicz