Największą wartością filmu Glińskiego jest udana próba stworzenia na ekranie sylwetki kapłana żyjącego Ewangelią.
09.03.2020 12:34 GOSC.PL
„Zieja” rozpoczyna się w 1977 roku, kiedy major SB usiłuje skłonić ks. Jana Zieję do współpracy, by uzyskać informacje na temat funduszy, jakie KOR otrzymuje z zagranicy. Ta dramaturgiczna oś filmu Glińskiego pozwala w szeregu retrospekcji poznać niektóre wydarzenia z długiego życia księdza. Ich dobór jest znaczący, bo świadczą o sile przekonań i niezachwianej wiary ks. Ziei.
Ksiądz miał odwagę, by iść pod prąd, nie bacząc na konsekwencje. Przykładem chociażby epizod rozgrywający się w czasie wojny polsko-bolszewickiej, dotyczący przykazania „nie zabijaj”. Można powiedzieć, że wyprzedzał swój czas, w wielu kwestiach był radykałem, co budziło kontrowersje i nie zawsze podobało się przełożonym.
Oczywiście, nie brakuje w filmie kontekstów współczesnych, bo przecież dzisiaj wszędzie, również w filmie, jest polityka. Jednak największą wartością filmu jest próba stworzenia na ekranie sylwetki kapłana, dla którego najważniejsza jest Ewangelia. Będącego wzorem do naśladowania. Powiedzmy od razu, że jest to próba udana.
Film nie jest tradycyjną biografią, to raczej cykl znakomicie inscenizowanych, zręcznie połączonych epizodów z życia charyzmatycznego kapłana. Część z nich oparta zostało bezpośrednio na faktach, są tu też sceny tylko inspirowane wydarzeniami. Film znakomity i poruszający, chyba najlepszy, obok „Cześć, Tereska” w dorobku reżysera, ze wspaniałą kreacją Andrzeja Seweryna w roli tytułowej.
Edward Kabiesz