Nowy sondaż pokazuje, że opozycja zmarnowała już największą szansę na zwycięstwo swojego kandydata. Chociaż, jak pokazuje historia ostatnich wyborów, zdarzyć może się wszystko.
24.02.2020 08:00 GOSC.PL
To, że Andrzej Duda osiągnie zdecydowanie najlepszy wynik w pierwszej turze majowych wyborów prezydenckich, jest bliskie pewności. Jednak obecny prezydent, pomimo tych prognoz, nie może spać spokojnie, bo zdecydowana większość sondaży wskazuje, że osiągnięcie ponad 50 proc. głosów w pierwszej turze będzie bardzo trudne, a jego ewentualna wygrana w II turze stoi pod znakiem zapytania. Tym, co łączy wszystkich kandydatów opozycyjnych, od Krzysztofa Bosaka na prawej stronie, po Roberta Biedronia na lewej, jest chęć odbicia pałacu prezydenckiego z rąk środowiska Prawa i Sprawiedliwości. Rzecz w tym, że największą szansę na taki rozwój wydarzeń opozycja już zmarnowała, wpadając w pułapkę partyjnego indywidualizmu. Widać to m.in. w ostatnim sondażu przeprowadzonym na zlecenie m.in. RMF-FM.
W badaniu tym w pierwszej turze niespodzianek nie ma: prezydent Andrzej Duda wygrywa zdecydowanie, osiągając wynik na poziomie 41,9 proc. głosów. Jego przewaga nad Małgorzatą Kidawą-Błońską wynosi blisko 20 punktów procentowych. Kandydatka PO może liczyć na 22 proc. poparcia. Kolejni kandydaci znajdują się daleko w tyle. Podium zamyka Władysław Kosiniak-Kamysz z wynikiem 10-procentowym, Roberta Biedronia popiera 8,2 proc. badanych, Szymona Hołownię 7,4 proc., a Krzysztofa Bosaka 4,1 proc. Jak we wszystkich wcześniejszych sondażach mamy sytuację, w której do II tury przechodzą obecny prezydent i kandydatka PO. Jednak już zestawienie szans poszczególnych kandydatów w II turze wygląda nieco inaczej. W tej klasyfikacji Andrzej Duda wygrywa II turę z każdym oprócz lidera PSL. Z czego to wynika?
Specyfika wyborów prezydenckich polega na tym, że o ile w pierwszej turze często wyniki odzwierciedlają poziom poparcia dla poszczególnych partii politycznych (minus głosy oddane na kandydatów niezależnych, jak Szymon Hołownia czy Paweł Kukiz 5 lat temu), o tyle już druga tura nie jest prostym odzwierciedleniem preferencji partyjnych. Tutaj górę biorą bardziej ogólne tendencje poglądowe i duże znaczenie ma również negatywny elektorat, czyli ci wyborcy, którzy głosują raczej przeciwko jednemu z kandydatów niż za jego konkurentem. Rzecz w tym, że zarówno kojarzony z PiS Andrzej Duda, jak i kandydatka PO niosą ze sobą duże obciążenie takim właśnie negatywnym elektoratem.
Kolejnym elementem układanki jest szeroka wybieralność potencjalnego kandydata. W II turze najmniejsze szanse mają kandydaci o wyrazistych, skrajnych poglądach - mocno prawicowych lub lewicowych. Przemyślana strategia wyborcza wymaga znalezienia nie tylko kandydata rozpoznawalnego, ale również dobranego pod takim kątem, aby mógł zebrać głosy możliwie szerokiego spektrum wyborców. Dobranego również pod kątem tego, kto jest głównym rywalem. I tutaj duże znaczenie ma uwzględnienie, kto jest najpoważniejszym konkurentem bezpośrednim, bo głos odebrany rywalowi jest dwa razy cenniejszy niż głos pozyskany od wyborcy, który nie chciał wybrać się do urny. Właśnie z tego bierze się tak dobry wynik Kosiniaka-Kamysza w wypadku jego ewentualnego startu w II turze: wyborcy Kidawy-Błońskiej i tak nie zagłosują na Dudę - ten elektorat wybierając między obecnym prezydentem a liderem ludowców oddałby swoje głosy na Kosiniaka-Kamysza. Jednak kandydat PSL miałby też większe niż kandydatka PO szanse odebrać obecnemu prezydentowi część elektoratu wiejskiego i umiarkowanie konserwatywnego miejskiego.
I chociaż nowy lider PO - Borys Budka - wyraził w weekend w RMF-FM nadzieję, że w II turze Władysław Kosiniak-Kamysz wesprze Małgorzatę Kidawę-Błońską, to trzeba pamiętać, że takie wsparcie formalne niekoniecznie musi przełożyć się na wynik wyborczy 1:1. Dla części wyborców Kosiniaka-Kamysza kandydatka PO ma w zestawieniu z Andrzejem Dudą poglądy zbyt odbiegające na lewo.
Gdyby dla opozycji rzeczywiście celem nadrzędnym było odbicie pałacu prezydenckiego z rąk środowiska PiS, wtedy przeanalizowano by możliwości poszczególnych kandydatów nie tylko pod kątem potencjalnego wyniku w I turze, ale również pod względem możliwości odebrania głosów Andrzejowi Dudzie w bezpośrednim starciu. Tego nie uczyniono (albo zignorowano), w efekcie zwyciężył indywidualizm partyjny, który promuje w pierwszej turze kandydatkę największego opozycyjnego ugrupowania i minimalizuje szanse pozostałych kontrkandydatów obecnego prezydenta. I chociaż w II turze możliwe jest absolutnie wszystko, to Małgorzacie Kidawie-Błońskiej trudniej będzie osiągnąć zwycięstwo, niż byłoby liderowi ludowców. Wiele zresztą zależy od tego, jak swoją kampanię poprowadzi Andrzej Duda.
Wojciech Teister