- Może słowo Papieża sprawi, że organizacje humanitarne na nowo przyjdą nam z pomocą - powiedział abp Jean-Clement Jeanbart, ordynariusz katolików obrządku melchickiego w Aleppo.
Arcybiskup odniósł się do słów Franciszka, który w rozważaniu przed niedzielną modlitwą "Anioł Pański" mówił o tragedii dziewczynki w tym syryjskim mieście, która zmarła z zimna. - W styczniu i w lutym w Syrii jest zawsze bardzo zimno, szczególnie w Aleppo. Temperatury spadają poniżej zera. Jeszcze kilka dni temu leżał tam śnieg. Wiele osób nie ma w mieszkaniach ogrzewania. Dziękujemy więc ojcu świętemu, że przypomniał światu o naszym dramacie.
Abp Jean-Clement Jeanbart przyznał, że aby pomóc 500 rodzinom, by miały minimum konieczne do przeżycia, musiał sprzedać swój samochód. - Pieniądz syryjski stracił 50 procent swej wartości, a to oznacza, że ludzie mają połowę mniej, niż mieli. Wszystko to sprawia, że żyją w skrajnej biedzie. Dolar amerykański jeszcze pół roku temu kosztował 500 funtów syryjskich, a dziś już ponad 1000. Zarobki więc w żaden sposób nie odpowiadają cenom, jakie trzeba zapłacić za podstawowe produkty. Pomagaliśmy ludziom bardzo dużo. W naszej diecezji prowadziliśmy 22 programy pomocowe. Teraz na nowo musimy się zmobilizować i szukać pomocy, aby wesprzeć ludzi, by mogli przeżyć i pozostać w Aleppo i w Syrii. To co najbardziej leży mi na sercu to to, aby pozostali tutaj, na miejscu i kontynuowali życie Kościoła, który w Syrii trwa od 2 tysięcy lat.