Tak nazywa się podobno zamrożona woda święcona. W najnowszej adhortacji znalazłem znakomite intuicje o odmrażaniu zamrożonych. Czyli o świeckich w Kościele.
14.02.2020 11:01 GOSC.PL
„Kościół wymaga stałej obecności dojrzałych liderów świeckich, obdarzonych autorytetem, znających języki, kultury, doświadczenia duchowe i styl życia we wspólnocie w każdym miejscu, pozostawiając jednocześnie miejsce dla wielości darów, jakie Duch Święty zasiewa we wszystkich. Ponieważ tam, gdzie istnieje szczególna potrzeba, On już zesłał charyzmaty, które pozwalają na nią odpowiedzieć. Wymaga to od Kościoła zdolności otwierania dróg śmiałości Ducha, by powierzyć i konkretnie umożliwić rozwój własnej kultury kościelnej, znacząco świeckiej” (Querida Amazonia).
Już Benedykt XVI 13 listopada 2005 r. podkreślał, że „świeccy zostali indywidualnie wezwani do dawania swego osobistego świadectwa, szczególnie cennego tam, gdzie Kościół natrafia na trudności”.
„Bardzo liczył na świeckich i patrzył na nich z wielką nadzieją ‒ wspominał kard. Stanisław Marian Ryłko ‒ Był w tym wiernym kontynuatorem dzieła Jana Pawła II. Według papieża Ratzingera poprzez ruchy kościelne sam Duch Święty daje odpowiedź na trudne wyzwania, jakie świat dzisiejszy rzuca pod adresem Kościoła. Dzięki nim liczne rzesze ludzi odkrywają piękno chrześcijaństwa i radości wiary”.
Jak mocno brzmi diagnoza ks. dr hab. Tomasza Szałandy: „Świeccy w Kościele to nie zagrożenie, ale znak czasu, Boży kairos, który pokazuje obecną strategię Pana Boga. Jaką? Powołania małżeńskie i rodzinne. Moim zdaniem, obecnie od tego Bóg rozpoczyna. Powoływanie do wspólnot i kształtowanie w nich głównie młodego pokolenia: młodzieży, młodych małżeństw, młodych rodzin do świadomego przeżywania wiary, budowania relacji z Bogiem, odnowa duchowa przez sakramenty, adoracje, rekolekcje, Słowo Boże. Oni już wspierają Kościół bardzo skutecznie ewangelizując, już coraz bardziej współduszpasterzują i współkierują parafiami. Świeccy są skarbem Kościoła! Jak ich jako duchowni nie przygarniemy, nie otoczymy opieką, wsparciem i pomocą, to za kilka lat ze wstydem, na kolanach będziemy ich błagać o pomoc. Oby było wówczas jeszcze kogo”.
Marcin Jakimowicz