Miłosierdzie wymaga ofiary, bo grzech nie jest jakąś zabronioną przyjemnością, ale czymś, co sprowadza śmierć.
Nie brakowało w historii Kościoła rygorystów, którzy z przekonaniem głosili, że niewielu dostąpi zbawienia i że piekło jest pełne potępionych na wieki nieszczęśliwców. Niektórzy z nich zostali przez Kościół skarceni jako heretycy. Bo choć Kościół naucza, że człowiek może świadomie i dobrowolnie wybrać piekło, czyli życie z daleka od Boga, to z drugiej strony głosi nadzieję, że każdy do ostatniej chwili może w sposób Bogu wiadomy dostąpić miłosierdzia. Rygoryści nie znali prawdy, tak podkreślanej przez siostrę Faustynę Kowalską, że miłosierdzie Boże jest od strony Pana nieograniczone, a jedyną tamą dla Bożej łaski może być zatwardziałość człowieka, który mówi Bogu w sposób świadomy i definitywny „nie”. Dziś, na odwrót, wielu mówi, że piekło na pewno jest puste. Głosi się miłosierdzie, zapominając o wezwaniu do nawrócenia. Nie brakuje środowisk w Kościele, które uważają, że w imię miłosierdzia nie należy mówić o grzechu. Co więcej, postulują „rewolucję miłosiernego poluzowania”, która sprawi, że czyny uważane do tej pory za grzeszne będą określane jako neutralne, a nawet dobre. Jednym ze sztandarów takiej rewolucji są prawa człowieka. Mamy tu jednak pewien paradoks. Otóż liberalizacja katolicyzmu, która odwołuje się do miłosierdzia, w gruncie rzeczy znosi miłosierdzie. No bo jeśli nie ma grzechu, a wszystko jest prawem człowieka, to po co komu miłosierdzie!? Niebo nam się po prostu należy, a kto mówi inaczej, ten nienawistnik i faszysta. Tak oto w imię miłosierdzia neguje się rzeczywistą potrzebę miłosierdzia. Wyobrażanie sobie Jezusa, który chodzi po świecie i poklepuje wszystkich po plecach, niczego nie wymaga, przed niczym nie przestrzega, tylko po prostu się uśmiecha, niewiele ma wspólnego z Jezusem Ewangelii. Znakiem Bożego miłosierdzia jest zmasakrowane oblicze Ukrzyżowanego, który modli się: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Sprawa jest zatem poważna. Miłosierdzie wymaga ofiary, bo grzech nie jest jakąś zabronioną przyjemnością, ale czymś, co sprowadza śmierć. Święci, którzy ufali Bożemu miłosierdziu, byli jednocześnie świadomi niszczącej mocy grzechu. Wiedzieli jednak, że – jak naucza Paweł Apostoł – „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20). Autentyczne miłosierdzie nie bagatelizuje grzechu, nie mówi „nie ma sprawy”, ale oferuje przebaczenie i drogę nawrócenia.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ