Tegoroczna uroczystość wręczenia Oscarów była pokazem hipokryzji.
11.02.2020 13:30 GOSC.PL
Film Jana Komasy nie zdobył Oscara, ale już sama nominacja była dla reżysera ogromnym wyróżnieniem. Jednak największym przegranym był film Sama Mendesa. Trzy Oscary dla „1917” w mniej ważnych kategoriach to właściwie tylko nagrody pocieszenia dla tego znakomitego filmu, który był moim faworytem. Nic w tym dziwnego, bo dzisiaj filmy, które w jakiś sposób dotykają przestrzeni duchowej człowieka nie mają szans w oczach jurorów. Trudno powiedzieć, czym zauroczył ich „Parasite", zdobywając aż trzy najważniejsze statuetki.
Mniejsza o same nagrody. Tegoroczna uroczystość wręczenia nagród była znamiennym pokazem hipokryzji i zadufania w sobie gwiazd filmu, które ze sceny bombardują widownię swoimi głębokimi przemyśleniami i dokonują rozliczeń z własną przeszłością. Przykładem Joaquin Phoenix, którego wystąpienie przypominało samokrytyczne rytuały z czasów stalinizmu. Dobry przecież aktor jest też aktywistą w temacie ochrony środowiska, bo „niszczymy środowisko. Uzurpujemy sobie prawo do sztucznej inseminizacji krowy i kradniemy jej dziecko, mimo, że słyszymy krzyki jej udręki. … Zabieramy jej przeznaczone dla cieląt mleko, by dodać je do kawy i płatków…” Szkoda, że nie wspomniał o niemym krzyku zabijanych podczas aborcji dzieci. Ludzkich. Hollywoodzkie gwiazdy w ogromnej większości wspierające Partię Demokratyczną, dla której utrzymanie legalności aborcji jest priorytetem, tego krzyku nie słyszą.
Z kolei Julia Reichert, współautorka „Amerykańskiej fabryki”, odbierając Oscara dla najlepszego pełnometrażowego dokumentu zauważyła, że „ludziom pracy powodzi się obecnie coraz gorzej i gorzej, wierzymy, że wszystko ulegnie poprawie..” Nastąpi to wówczas, kiedy „wszyscy pracujący całego świata się zjednoczą”. Podobne wezwanie już kiedyś narobiło sporo szumu, a Mosfilm, czyli radziecka fabryka snów skutecznie je propagowała.
Natalie Portman pojawiła się na oscarowej prezentacji w kreacji z wyszytymi nazwiskami reżyserek filmów, które nie otrzymały oscarowych nominacji, by subtelnie, jak sama powiedziała, wspierać ideę równości. Dobry pomysł, szkoda tylko, że w swojej firmie produkcyjnej (handsomecharliefilms) zatrudniła do tej pory jedną reżyserkę. Samą siebie.
Edward Kabiesz