Sułtan Omanu Kabus ibn Said był jedynym politykiem na Bliskim Wschodzie utrzymującym dobre stosunki ze wszystkimi państwami regionu.
Jakim cudem Omanowi – słabo zaludnionemu krajowi graniczącemu z pogrążonym w wojnie Jemenem, położonemu nad newralgiczną cieśniną Ormuz, udaje się pozostać państwem stabilnym, bezpiecznym i najważniejszym centrum bliskowschodniej dyplomacji? To przede wszystkim zasługa rządzącego przez pół wieku sułtana Kabusa, który zmarł 10 stycznia. Bez wątpienia należy go zaliczyć do najwybitniejszych przywódców arabskich przełomu wieków. Zyski z ropy naftowej umiejętnie inwestował w modernizację kraju i podnoszenie poziomu życia obywateli, a na początku XXI wieku zainicjował proces stopniowej dywersyfikacji gospodarki, stawiając między innymi na rozwój turystyki. Był też jednym z najzręczniejszych dyplomatów w tej części świata. W polityce zagranicznej do końca pozostał wierny zasadzie „żadnych wrogów”. Dzięki temu nigdy nie uwikłał kraju w konflikt zbrojny, a pod koniec życia pozostał jedynym bliskowschodnim przywódcą zdolnym pośredniczyć między różnymi siłami rywalizującymi w tym regionie. Mało znany Polakom sułtan Kabus ibn Said to z pewnością postać godna przybliżenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Legutko