Ale za to niedziela będzie dla nas

Ja i Biblia? Relacja „ekstremalnie życiodajna”.

Czytając list apostolski Franciszka Aperuit Illis, długo krążę wokół jednego zdania: „Relacja pomiędzy Zmartwychwstałym, wspólnotą wierzących oraz Pismem Świętym jest ekstremalnie życiodajna dla naszej tożsamości”. Ta piękna zapowiedź zbliżającej się Niedzieli Słowa Bożego może okazać się też ważną wskazówką dla tych katolików nad Wisłą, którzy próbują dzielić (czy nawet rozdzierać) wspólnotę wierzących na „część naszą” i „część waszą”. Wskazówką, prowadzącą do ostatecznej konkluzji, że dzielenie to zawsze koncentrowanie się na sobie, zamiast na Głowie, czyli Chrystusie.

Franciszek dobiera tu kilka słów więcej, by przypomnieć to, co przecież świetnie znamy z pism św. Hieronima: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. „Relacja ekstremalnie życiodajna dla naszej tożsamości”... Warto wykuć sześć powyższych słów na blaszkę. Przydadzą się przy rachunku sumienia. Pytanie na dziś: Kiedy ostatnio szukałem w Bożym słowie odpowiedzi na pytanie: „kim jestem”?   

Dzisiaj, gdy świętują wszyscy dziadkowie, moje myśli pobiegły jeszcze do dziadka Romana Brandstaettera, choć ta historia wydarzyła się blisko sto lat temu. Później Brandstaetter-wnuk wspominał ją w „Kręgu biblijnym”: „Mój dziadek na kilka dni przed śmiercią pozostawił mi w spadku testament. – Będziesz Biblię nieustannie czytał – powiedział do mnie. – Będziesz ją kochał więcej niż rodziców... Więcej niż mnie... Nigdy się z nią nie rozstaniesz... A gdy zestarzejesz się, dojdziesz do przekonania, że wszystkie książki, jakie przeczytałeś w życiu, są tylko nieudolnym komentarzem do tej jedynej Księgi”.
Nie wiem, czy papież Franciszek czytał  Brandstaettera, ale w swoim liście na Niedzielę Słowa Bożego wyraźnie zaznacza, że dzień poświęcony Biblii nie powinien być raz w roku, ale w każdym dniu roku. Zacznijmy więc (kto jeszcze nie zaczął) od dziś. Bo w Biblii jest odpowiedź na wszystko! Przekonywał mnie o tym przed laty ojciec Stanisław Jarosz. – A co Pismo Święte mówi o ojcu Stanisławie Jaroszu? – rzuciłem nieco przekornie.

– Mówi o mnie wszystko. Zależy, gdzie otworzę Biblię – odpowiedział paulin. – Czytam przypowieść o ziarnie, które pada na różną ziemię. I myślę sobie: dzisiaj jestem gruntem pełnym chwastów. Boję się, że moja codzienna bieganina zagłuszy słowo Boże. To znów otwieram Księgę Jeremiasza: „Nie ma ucieczki dla pasterzy ani ocalenia dla przewodników trzody”. To też o mnie. Bo jako proboszcz może nie zrobiłem wszystkiego, by uratować moje owieczki. Albo kiedyś prowadziłem rekolekcje dla księży. W te dni pojawiały się słowa z Ewangelii św. Mateusza: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa”. Myślałem, co powiedzieć tym kapłanom? I zrozumiałe, że to nie o nich, ale o mnie. Na początku nie zgadzałem się. A w końcu wziąłem ołówek i zacząłem wypisywać, czy jestem obłudny? No tak! Jeśli przychodzi do mnie uśmiechnięty dżentelmen pod krawatem, traktuje go inaczej niż bezdomnego. Albo obiecuję Panu Bogu poprawę, a w głębi dalej chcę postępować źle. I wyszło na jaw, że Słowo Boga ma rację.

– Dowiedział się Ojciec prawdy i co dalej?

– Dalej jest obietnica. Bóg bardzo kocha grzesznika. Słowo Boże może mnie przemienić. Gdy przyniesiono do Jezusa sparaliżowanego, on usłyszał: „Wstań”. I Słowo Boże go wyprostowało. Nieraz piszę długopisem obok któregoś wersetu – „Amen”, czyli „niech mi się tak stanie”, „niech tak będzie”.

Pięknej niedzieli! Amen.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Sacha