W drugim czytaniu.
Czym można zniweczyć Chrystusowy krzyż? Profanacją, wystawieniem na pośmiewisko, użyciem do sprośnego performansu, domaganiem się wyrzucenia go z sal szkolnych i urzędów, groźbą utraty pracy za noszenie go na piersi? Owszem, każda profanacja boli, pogarda okazywana znakowi zbawienia upodla. Krzyż drażni dziś mieszkańców globalnej, postnowoczesnej wioski do tego stopnia, iż pozbyto się go z karetek pogotowia, zastępując pogańskim Eskulapem, zdjęto z wież szwedzkich katedr i kościołów, by nie krępował gości z emigracji, Real Madryt wymazał go ze swego herbu, by nie zniechęcał sponsorów, wycięto go też z polskiego teledysku, by nie przyniósł piosenkarkom pecha w konkursie Eurowizji. Krzyż ponadto jest symbolem bólu, udręki, kalectwa, porażki. Stawia pod znakiem zapytania pragnienie ludzkiego szczęścia, spokojnego i bezpiecznego życia. Z tego właśnie powodu przez wielu bywa przeklinany. Choć – jak trzeźwo zauważył Joseph Ratzinger – „jest rzeczą uderzającą, że większość oskarżeń przeciwko Panu Bogu nie pochodzi od cierpiących tego świata, ale od sytych widzów, którzy nigdy nie cierpieli”. Cierpiący zazwyczaj widzą więcej i głębiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.