Kraje Azji Południowo-Wschodniej mogą zaostrzyć stanowisko wobec roszczeń Pekinu na Morzu Południowochińskim - uważają eksperci. To następstwo trwającej eskalacji napięć między Indonezją i Chinami.
Zdaniem analityków, z którymi rozmawiała PAP, pogłębiający się spór może wpłynąć na przyjęcie twardszej postawy przez poszczególne kraje regionu. Jednocześnie liczące dziesięciu członków Stowarzyszenie Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) kontynuuje w tym roku dialog z Chinami w celu wypracowania nowych zasad żeglugi na Morzu Południowochińskim.
Władze w Pekinie domagają się kontroli nad ponad 90 proc. tego akwenu, przez który odbywa się tranzyt większości chińskich towarów. Na jego wodach są też bogate łowiska, złoża gazu ziemnego i ropy naftowej. Oprócz Chin pretensje do różnych obszarów Morza wysuwają także Tajwan, Wietnam, Filipiny, Malezja i Brunei.
Dżakarta oskarża Pekin o wtargnięcia na swoje wody w rejonie Wysp Natuna leżących w południowej części Morza Południowochińskiego. Chińskie roszczenia terytorialne nie obejmują kontrolowanych przez Dżakartę wysp, ale pokrywają się z indonezyjską wyłączną strefą ekonomiczną rozciągającą się na 200 mil morskich od tego archipelagu.
Zdarzało się, że Indonezyjczycy zatrzymywali chińskie kutry w rejonie Natunów. W tej sprawie, do MSZ został wezwany chiński ambasador. W odpowiedzi na protest Pekin stwierdził, że patrole w rejonie indonezyjskiego archipelagu są częścią rutynowych działań mających na celu ochronę chińskich interesów w rejonie Wysp Spratly'ego, które są jednak oddalone o ponad 1100 kilometrów. Rzecznik chińskiego MSZ Geng Shuang podtrzymał stanowisko, że Pekinowi przysługują do tego akwenu historyczne prawa. Indonezyjskie władze przekonują tymczasem, że pretensje Pekinu są w świetle prawa międzynarodowego bezpodstawne.
Minister spraw zagranicznych Indonezji Retno Marsudi podkreśliła, że jej kraj nigdy nie uzna roszczeń chińskiego rządu do niemal całego obszaru Morza Południowochińskiego. Indonezja wysłała na Wyspy Natuna okręty i wojsko, a we wtorek 7 stycznia dołączyły do nich myśliwce F-16.
Analitycy są zgodni, że odpowiedź Dżakarty jest niespotykanie asertywna. Jak zauważa portal "The Diplomat", ta polityka nie powstrzymuje jednak Pekinu od dalszych wtargnięć na indonezyjskie wody.
Ekspert od indonezyjskiej polityki z National University of Singapore dr Douglas Kammen mówi PAP, że odpowiedź Dżakarty jest obliczona przede wszystkim na budowę wizerunku rządu w polityce wewnętrznej. Dr Kammen podkreśla też, że marynarki wojenne Indonezji ani żadnego innego kraju regionu nie posiadają wystarczającego potencjału, by odstraszyć Chiny.
W styczniu rotacyjne przewodnictwo w ASEAN objął Wietnam, który podobnie jak Indonezja, Malezja i Filipiny, zaostrzył w ostatnich miesiącach swój kurs w sprawie Morza Południowochińskiego. Kraje należące do tej organizacji mają łączną powierzchnię 4,5 mln km kwadratowych i liczą ok. 650 mln mieszkańców. Część obserwatorów oceniła, że wietnamskie przewodnictwo i nowy spór na linii Pekin-Dżakarta może wpłynąć na stanowisko całego bloku w sprawie roszczeń terytorialnych Chin. "Wspólne stanowisko ASEAN jest absolutnie poza dyskusją" - uważa jednak dr Kammen wskazując, że organizacja jest bardzo podzielona.
Wietnamski wiceminister spraw zagranicznych Le Hoai Trung zasugerował w listopadzie, że jego kraj rozważy międzynarodowy arbitraż w sprawie sporów z Chinami. Wcześniej Hanoi protestowało przeciwko wtargnięciu do swojej wyłącznej strefy ekonomicznej chińskiego statku, który przez trzy miesiące dokonywał tam pomiarów sejsmicznych.
Z kolei w lipcu 2019 roku sekretarz obrony Filipin Delfin Lorenzana oskarżył władze w Pekinie o nieprzestrzeganie prawa morskiego, a zajęcie przez Chińczyków w 2012 roku płycizny Scarborough nazwał próbą zastraszenia Filipin. W 2016 roku, na wniosek rządu w Manili, Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze obalił roszczenia terytorialne Pekinu. Trybunał orzekł, że nie ma dowodów, by Chiny kiedykolwiek sprawowały wyłączną kontrolę nad tymi wodami, więc brak prawnych podstaw do powoływania się przez nie na swoje historyczne prawa. Sędziowie skrytykowali wówczas budowę przez Chińczyków sztucznych wysp i instalacji wojskowych w rejonie Wysp Spratly'ego - archipelagu leżącego u wybrzeży Filipin, Malezji i Wietnamu. Pekin zignorował jednak orzeczenie. Stany Zjednoczone przeprowadzają na spornym terytorium patrole, tzw. ćwiczenia swobody żeglugi.
Geostrateg z mieszczącego się w Kuala Lumpur Universiti Teknologi Malaysia (UTM) dr Azmi Hassan wyraził w rozmowie z PAP wątpliwość, by w najbliższej przyszłości ASEAN wypracował wspólne stanowisko w sprawie Morza Południowochińskiego. "Państwa członkowskie są od dawna podzielone we wszystkich kwestiach dotyczących czynnika chińskiego, bo wiele z nich, zwłaszcza Birma, Laos i Kambodża, są zależne od decyzji podejmowanych w Pekinie, a w ramach bloku decyzje mogą być podejmowane tylko przez konsensus. Wystarczy jeden kraj członkowski by zablokować jakąkolwiek rezolucję" - tłumaczy.
Jak dodaje dr Azmi, ani ASEAN jako blok ani jego poszczególni członkowie nie mają wystarczających zasobów by przeciwstawić się Chinom. "Pekin ze swoim potencjałem gospodarczym nie musi uciekać się do potyczek wojskowych by ukarać członków ASEAN. Wielu z nich korzysta z chińskiej inicjatywy Pasa i Drogi (tzw. Nowego Jedwabnego Szlaku) poprzez ogromne projekty infrastrukturalne. Chiny mogą wykorzystać te projekty do wywierania nacisków". Zdaniem eksperta Wietnam spróbuje utrzymać kwestię Morza Południowochińskiego wysoko na agendzie podczas swojego przewodnictwa w ASEAN.