Świętowanie nie jest nicnierobieniem. Jest otwarciem czasu na aktywność najbardziej ludziom potrzebną.
Pani Anna, samotna matka, z wykształcenia architekt wnętrz, nie mogła znaleźć uczciwej pracy w swoim zawodzie. 8 lat temu wyjechała do Szkocji. Ponieważ nie wyobrażała sobie niedziel i świąt bez Eucharystii, wyjeżdżając, zawierzyła siebie, dziecko i swoją decyzję Matce Bożej. Modliła się o dostęp do polskiego kościoła. – Bóg był hojniejszy, niż mogłabym się spodziewać! Polskie Msze, święta, polski ksiądz i cudowna wspólnota – opowiada. Ale praca była ciężka. Na początku harowała za trzech nie w swoim zawodzie. Brała, co dawali: sprzątanie domów, biur, sklepów, malowanie twarzy na imprezach, pomoc w kuchni. – Miałam kilka prac i przeszłam wiele rozmów rekrutacyjnych. Wiele ofert obejmowało pracę w niedzielę. Były o wiele lepiej płatne. Samotnej matce przydałoby się więcej pieniędzy, ale nigdy nie zgodziłam się na pracę w ten dzień. Czasami ludzie zarzucali mi głupotę. A ja powtarzałam jak mantrę, że „niedziela to dzień dla Boga i rodziny, i że niedzielami jeszcze się nikt nie dorobił” – wspomina pani Anna. Z biegiem czasu znalazła pracodawców, którzy jej zaufali i powierzyli lepsze stanowiska. Wiedzieli, że nie pracuje w niedzielę i szanowali to. – Zdarzały się pokusy lepszego zarobku w niedzielę. Zawsze odmawiała. I zawsze potem w ciągu kilku dni dostawała oferty pracy z lepszym zarobkiem w tygodniu niż w niedzielę. – Za każdym razem tak było. Im większe miałabym zarobić pieniądze w niedziele – po tym, jak odmówiłam, dostawałam dwa razy lepsze oferty i zlecenia! – podkreśla.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak