Porównywanie Tolkienowskiego Śródziemia z opowieścią o wiedźminie, choć częste wśród fanów, zwykle nie uwzględnia czegoś bardzo istotnego...
10.01.2020 12:55 GOSC.PL
Przy okazji premiery serialowej adaptacji przygód wiedźmina Geralta w sieci na nowo odrodziła się dyskusja o wyższości (lub niższości) twórczości Sapkowskiego nad Tolkienem. Chociaż spór ten jest sporo młodszy od dyskusji o tym, co było pierwsze: kura czy jajko, to w środowisku miłośników opowieści o rycerzach i smokach nie jest niczym nowym. Argumenty po obu stronach fantastycznej barykady padają przeróżne, jednak często pomijany jest pewien fakt dotyczący istoty porównywanych historii.
Można porównywać kunszt pisarski, tempo akcji, dynamikę opisów bitewnych czy nawet rozległość i wewnętrzną spójność wykreowanych przez Sapkowskiego i Tolkiena światów. Podstawowa różnica przebiega jednak w tym, czym właściwie są te światy.
Profesor Tolkien kreuje coś, co jest w jego zamyśle światem utraconym, a który powinien być dla nas w pewnym sensie punktem odniesienia. "Sillmarillion" czy "Władca Pierścieni" to historia dni, które minęły. Opowieść przesiąknięta tęsknotą za światem, którego już nie ma. I nie chodzi o obecność elfów czy krasnoludów, ale pewien rycerski etos, walkę przeciw złu i ciemności w obronie precyzyjnie zdefiniowanego dobra. Za prostym i zgodnym z naturą życiem hobbitów czy pięknem rozbrzmiewających w Rivendell elfickich pieśni stoi jasny porządek świata, harmonia ustanowiona już w momencie stworzenia. Choć w Śródziemiu trwa wojna, to nikt nie ma wątpliwości, co jest szlachetne, a co nie. Nie oznacza to, że po "jasnej stronie" nie ma pokus. Wystarczy przypomnieć sobie tragizm postaci Boromira. Granica między światłem a ciemnością jest jednak wyrazista.
W świecie Geralta z Rivii również występują elfy, krasnoludy i rycerze. Jednak to świat zupełnie inny. Tutaj znacznie mniej spraw jest oczywiste. A rozgraniczenie między tym co dobre, a co złe nie jest już dla wszystkich takie oczywiste. Owszem, wiedźmini mają swój kodeks. Dla Geralta zło to zło. Nie ma mniejszego czy większego. Jednak to nie jest podejście charakterystyczne dla większości bohaterów sagi. Wielu z nich jest cynicznych, szuka głównie osobistych korzyści. Inni wiją się w dylematach moralnych lub po omacku poszukują szczęścia, wielokrotnie raniąc siebie i innych własnymi wyborami. Czy to czyni świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego gorszym? Z całą pewnością jest to świat inny, taki, który stracił jasność rozpoznania tego, co dobre. Chociaż w jednej i drugiej historii widzimy elfów, krasnoludy i smoki. Sapkowski pod warstwą fantastycznych stworzeń i magii opisuje naszą zagmatwaną współczesność. O ile Tolkien tworzy tworzy Śródziemie w oparciu o historię, minione wieki, o tyle świat Sapkowskiego jest zakotwiczony w ponowoczesności. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by w świecie wiedźmina znaleźć wiele ze sporów i ruchów obecnych w społeczeństwach europejskich przełomu końca XX i pierwszej połowy XXI wieku, a już z całą pewnością znajdziemy tu zagubienie współczesnego człowieka. Ale nawet w takim świecie postać tytułowego bohatera pokazuje, że są pewne zasady, których powinniśmy się trzymać. Tym, co utrudnia bohaterom Sapkowskiego rozgraniczenie światła i ciemności, jest z pewnością brak trwałego punktu odniesienia. W Śródziemiu tę rolę pełni harmonia stworzona przez Illuvatara i strzeżona przez posłane przez niego istoty duchowe - Ainurów.
Oczywiście w grę wchodzi tu inny sposób widzenia świata przez autorów obu opowieści. W przypadku Tolkiena to optyka głęboko wierzącego katolika, zachwyconego światem baśni i Ewangelią. Andrzej Sapkowski nie kryje z kolei swoich lewicowych poglądów, szczególnie w dziedzinie obyczajowości. Również dlatego obaj autorzy opowiadają czytelnikowi inne historie.
Nie uwzględnienie tych fundamentalnych różnic sprawi, że dyskusje o wyższości Geralta nad Aragornem (lub odwrotnie) stracą sens. Pomimo tego, że obie opowieści czyta się świetnie i obie w warstwie zewnętrznej mają sporo cech wspólnych, to w gruncie rzeczy konstrukcje oparte na innego rodzaju fundamentach. Ich zestawianie przypomina trochę porównywanie ciężarówki i rodzinnego sedana. Niby jedno i drugie to samochód. A jednak już na etapie projektowania zostały stworzone do innych celów.
Wojciech Teister