- Nie da się wymazać zgrzebnej rzeczywistości pustego żłóbka, nie da się jej zignorować ani o niej zapomnieć. Wystarczy jednak, by Bóg się w niej narodził, a zmienia się wszystko - mówił bp Damian Muskus OFM w bazylice Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Leżajsku.
W homilii bp Muskus podkreślał, że w święto Bożego Narodzenia żadna radość nie jest przesadzona. - Ta noc mówi, że On pozwala się odnaleźć tym, którzy Go szukają, nawet jeśli są zagubieni, nawet jeśli mają do przemierzenia ogromne odległości, nawet jeśli wydaje im się, że na drodze do Niego staje grzech, słabość i zło - mówił.
Biskup dodał, że źródłem tej radości jest fakt, że w tajemnicy Betlejem Bóg daje się poznać każdemu człowiekowi. - Tej nocy narodził się Bóg, który nie jest jakąś abstrakcyjną ideą, ale Dzieckiem, które można dotknąć i przytulić.
Franciszkanin przypomniał, że radości Bożego Narodzenia uczy św. Franciszek z Asyżu, który zachwycił się prostotą i ubóstwem przychodzącego Pana tak bardzo, że zapragnął stać się naocznym świadkiem betlejemskiej nocy i stworzył pierwszą szopkę. - Przy żłóbku uczymy się, by nie bać się miłości, bo ona ma twarz bezbronnego, słabego Dziecka, jest prosta i delikatna, nie przytłacza, ale podnosi ku górze. Żłóbek mówi nam, że nie jesteśmy i już nigdy nie będziemy sami. Podkreślał, że betlejemski żłóbek jest też miejscem, które przyciąga i jednoczy, znosząc podziały między ludźmi, tak jak zatarł granicę między tym, co konkretne i ludzkie a tym, co niepojęte i Boskie.
Podkreślił też, że miejsce, w którym narodził się Jezus, było ponure i brzydkie, i nie było w nim nic szlachetnego i podniosłego. - A jednak to właśnie szopę dla zwierząt wybrał sobie Pan, by okazać nam, że pragnie zamieszkać w tym, co biedne i słabe, kruche i grzeszne. Dla Niego nie ma miejsc niedostępnych. On nie chce, byśmy stawiali Mu granice i wyznaczali strefy: tyle dla Boga, reszta dla mnie - mówił. - Tak jest też w Kościele i w świecie. Nie da się wymazać zgrzebnej rzeczywistości pustego żłóbka, nie da się jej zignorować ani o niej zapomnieć. Wystarczy jednak, by Bóg się w niej narodził, a zmienia się wszystko. Szarzyznę codzienności rozświetla blask nadziei.
Krakowski biskup pomocniczy zaznaczył ponadto, że Bóg przychodzi na świat mimo wojen i konfliktów, mimo ludzkiego egoizmu i niewrażliwości, mimo nędzy i dyskryminowania słabszych, mimo niesprawiedliwości i podziałów. Bóg rodzi się, choć duża część świata wcale nie jest tym zainteresowana. Bóg rodzi się w naszym "teraz", bo wielu czeka na Jego miłość.
W leżajskiej bazylice ojców bernardynów mówił także o tym, że - jak pasterze w Betlejem - jesteśmy odpowiedzialni za rozsławianie Bożego Narodzenia. - Pielęgnujmy w sobie radość Bożego Narodzenia, byśmy mogli się nią dzielić zwłaszcza z tymi, którzy tej radości nie potrafią odnaleźć: z chorymi, samotnymi, zagubionymi, z ubogimi i cierpiącymi z różnych powodów. Dzielmy się tą radością i z tymi, dla których istotę świąt stanowią wyłącznie suto zastawione stoły i pełne kosze prezentów.