Kiedy szkocka mama Taylor Barnes dowiedziała się, że jej nienarodzony syn ma problemy zdrowotne, lekarze zalecali jej aborcję. Kobieta stanowczo odmówiła. Jej synek żyje i się rozwija.
Była w 21 tygodniu ciąży, gdy u jej nienarodzonego synka Presleya zdiagnozowano problemy ze stopą i nerkami. Lekarze powiedzieli, że może mieć także zespół Edwardsa - śmiertelne zaburzenie genetyczne - czytamy na Life News.
- Martwiłam się, że zespół Edwardsa może oznaczać, że dziecko urodzi się martwe lub będzie żyć tylko przez kilka miesięcy - wspomina 22-letnia matka - Zapytano mnie, czy nie chcę aborcji, ale oczywiście się nie zgodziłam. Miałam przeczucie, że nic mu nie będzie.
Barnes urodziła Presleya w marcu. Chociaż miał problemy ze stopami i nerkami, nie wykazał objawów zespołu Edwardsa. Dziecko przez 4 tygodnie przebywało w szpitalu pod opieką lekarzy. W domu Presley regularnie przyjmuje antybiotyki, aby pomóc nerkom w funkcjonowaniu, a na nogach nosi specjalny aparat. Taylor nie traci jednak nadziei, że syn da sobie radę w przyszłości.
M. Gajos/Life News