Każdego roku Zbawiciel rodzi się w liturgii Kościoła, by zdejmować piętno przekleństwa z naszych codziennych doświadczeń i zbiorowej historii. Wbrew nadziejom wielu przychodzi nie po to, by dać łupnia tyranom i zawrócić nas z drogi na Golgotę, lecz po to, byśmy przylgnęli do Jego chwalebnego krzyża.
Jak to Bóg truchleje? Przecież w kolędzie wyraźnie stoi, że gdy Bóg się rodzi, to moc truchleje. Czyli że możni tego świata niezmiennie trzęsą portkami na wieść o pojawieniu się konkurenta z niebios. Już On im urządzi jesień średniowiecza. Oczywiście, gdy dorośnie, bo na razie leży w żłóbku... Tak słowa „Pieśni o Narodzeniu Pańskim” rozumie chyba większość Polaków. Od Wigilii do Trzech Króli księża w kazaniach opowiadają o upadłych imperiach, katoliccy publicyści mnożą przestrogi pod adresem współczesnych Herodów, a wierni krzepią się wzajemnie perspektywą wyzwolenia z ucisku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Wojciech Wencel