Niezwykły jest upór, z jakim Franciszek stara się zarazić chrześcijan „opcją na rzecz ubogich”. To mówi tyle o papieżu, co o nas samych: widocznie ciągle jesteśmy oporni w uznaniu, że otwarcie na „ostatnich” to papierek lakmusowy naszej wiary.
Po raz trzeci papież napisał specjalne orędzie poświęcone ubogim – bo też 17 listopada przypada ustanowiony przez niego III Światowy Dzień Ubogich. I o ile w wielu kręgach wyczuwalne jest pewne zakłopotanie, co zrobić z tym fantem i jak jeszcze ugryźć temat, o tyle Franciszek ma bardzo konkretne propozycje. Rzecz najważniejsza: nie chodzi tylko o kolejną jednodniową akademię ku czci, widowiskową pokazówkę i silenie się na ckliwe deklaracje solidarności. Owszem, ten dzień jest też po to, by w widzialny, również medialnie, sposób zaakcentować i przypomnieć, że „ubogich mamy u siebie”. Ale papieżowi chodzi o coś więcej niż odfajkowanie w kościelnym grafiku kolejnej akcji charytatywnej. To propozycja pewnego stylu życia i pewnej wrażliwości, która nie tylko przywraca godność potrzebującym, ale również poszerza serca pomagających. Nie w celu poprawienia samopoczucia, ale po to, by dotknąć rzeczywistości królestwa nie z tego świata, w którym ostatni naprawdę będą pierwszymi. Z uporu, z jakim Franciszek podnosi temat ubogich, wynika jedno: „opcja na rzecz ostatnich” nie jest kościelnym fakultetem do wyboru. Jest programem dla całego Kościoła.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina