Niedawno zmarł ks. Adam Mazur, mój dawny kolega z seminarium. Nie dożył pięćdziesiątki. Ostatnie lata były dla niego czasem postępującej choroby – zaniku mięśni.
W dzień przed śmiercią ktoś go zapytał: „Adamie, cóżeś tak bardzo zeszczuplał?”. Ten odpowiedział: „Słyszałem, że do nieba wchodzi się przez ciasne drzwi”. Zdarzenie to pomogło mi zrozumieć, dlaczego od pewnego czasu mam kłopot z modlitwą. Idzie ona jak po grudzie, trudno przełamać wysiłek, wszystko boli. „Do nieba wchodzi się przez ciasne drzwi”. Czemu odbijam się od jakiegoś niewidzialnego sufitu, skoro modlitwa jest skokiem w górę, ku Bogu? Czemu moją ufność przygniatają gęste chmury? „Modlitwa pokornego przeniknie obłoki” – powiada Księga Syracha. „Nie odstąpi, aż wejrzy Najwyższy i ujmie się za sprawiedliwym”. Gdy uczyłem się trudnej sztuki ewangelizowania, pewien paulin z Krakowa doradzał mi: „Spróbuj się upokorzyć przed Bogiem, zanim zaczniesz przepowiadać. Czasem warto przypomnieć sobie jakiś paskudny grzech, paść w proch przed Bożą miłością. Gdy będziesz mówił, nie stracisz jej z oczu”. Wiele razy korzystałem z tej bezcennej rady. Prawie zawsze działa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Robert Skrzypczak