Brytyjska Izba Gmin poparła we wtorek w pierwszym głosowaniu rządowy projekt ustawy o porozumieniu ws. wystąpienia z UE, ale odrzuciła plan, by procedowanie ustawy zakończyć w ciągu zaledwie trzech dni. To stawia pod znakiem zapytania brexit w dniu 31 października.
Ustawa o porozumieniu w sprawie wystąpienia z UE - nazwana w skrócie WAB - miała dać politycznym uzgodnieniom z UE w wynegocjowanej przez rząd Borisa Johnsona umowie prawnie obowiązującą moc. Rząd przestawił liczący 110 stron projekt w poniedziałek wieczorem i chciał, aby prace nad nim odbyły się w ekspresowym tempie - Izba Gmin miała już w czwartek przeprowadzić ostatnie głosowanie i przesłać go do Izby Lordów. Takie tempo umożliwiłoby dotrzymanie złożonej przez Johnsona obietnicy wyjścia kraju z UE 31 października.
Izba Gmin we wtorek wieczorem poparła w pierwszym głosowaniu projekt, co oznacza zgodę na przesłanie go do komisji. Za wnioskiem opowiedziało się 329 posłów - 285 z Partii Konserwatywnej, 25 niezależnych, ale także, wbrew stanowisku partii, 19 laburzystów. Przeciwnych było 299 - w tym 217 laburzystów, deputowani wszystkich pozostałych ugrupowań opozycji oraz ze wspierającej dotychczas rząd północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP).
Sam ten wynik jest sukcesem Johnsona, który, stojąc na czele rządu mniejszościowego, przegrał dotychczas niemal wszystkie głosowania w Izbie Gmin, poza tym wersja umowy forsowana przez jego poprzedniczkę Theresę May nigdy nawet nie doszła do takiego etapu legislacyjnego. Jednak ten sukces został przekreślony już kilkanaście minut później przez wynik drugiego głosowania.
Za rządowym harmonogram prac nad ustawą opowiedziało się 308 posłów - 285 z Partii Konserwatywnej, 18 niezależnych i już tylko pięciu laburzystów. Przeciwnych było 322 deputowanych.
Podczas parlamentarnej debaty przed głosowaniem Johnson zapowiadał, że odrzucenie ustawy bądź brak zgody na szybką ścieżkę legislacyjną spowoduje, iż rząd wycofa projekt i zażąda przeprowadzenia przedterminowych wyborów. Po ogłoszeniu wyników mówił jednak już tylko o wstrzymaniu prac.
"Muszę wyrazić rozczarowanie faktem, że Izba głosowała za opóźnieniem, a nie za harmonogramem, który gwarantowałby, że Wielka Brytania mogłaby wyjść 31 października z umową" - mówił Johnson. "UE musi teraz zdecydować, w jaki sposób odpowiedzieć na wniosek parlamentu o opóźnienie. Dopóki UE nie podejmie decyzji, wstrzymamy prace nad tą ustawą" - zapowiedział. Dodał też, że w tej sytuacji rząd musi przyspieszyć przygotowania do brexitu bez umowy.
"Dziś wieczorem Izba nie dała się wciągnąć w dyskusję na temat bardzo ważnej ustawy niemal bez zapowiedzi. Premier jest autorem własnego nieszczęścia. Dziś wieczorem składam ofertę: pracujmy razem, aby uzgodnić rozsądny harmonogram, i podejrzewam, że ta Izba zagłosuje za tym, by debatować nad tą ustawą" - mówił z kolei lider laburzystowskiej opozycji Jeremy Corbyn.
Na razie jednak przyszłość ustawy jest niejasna. Jacob Rees-Mogg, który jako lider Izby Gmin jest odpowiedzialny za koordynację realizacji polityki rządu w niższej izbie parlamentu, oświadczył wieczorem, że "bardzo trudno" jest wyobrazić sobie, w jaki sposób ustawy związane z brexitem miałyby zostać przyjęte przed 31 października. Poinformował też, że w środę i czwartek posłowie zamiast nad ustawą WAB wrócą do debaty nad programem legislacyjnym rządu na obecną sesję, który w zeszłym tygodniu został przedstawiony w mowie tronowej przez królową Elżbietę II.
Z kolei spiker Izby Gmin John Bercow oświadczył, że ustawa znajduje się "w czyśćcu", a pytany później, co miał na myśli, wyjaśniał: "Ustawa nie jest martwa, ale jest w stanie inercji. Nie jest w drodze, nie postępuje naprzód, można powiedzieć, że jest statyczna. To nie jest trup".
Jeśli natomiast Johnson faktycznie zażądałby przedterminowych wyborów, to - ponieważ brytyjskie prawo wymaga, by między ich rozpisaniem a datą głosowania upłynęło co najmniej 25 dni roboczych, a zwyczajowo dniem, w którym się one odbywają jest w Wielkiej Brytanii czwartek - wychodzi, że najwcześniej mogłyby się one odbyć 28 listopada.