Bez względu na to, w jakim momencie swojego życia dziś jesteś; co robiłaś w przeszłości i jak bardzo poranione jest Twoje serce - On się Tobą w tej chwili zachwyca.
Wszystko zaczęło się od serdecznej rozmowy z moją ciocią na temat jej relacji z Panem Bogiem. Pamiętam wyraźnie, że poczułam niemal odrazę, gdy powiedziała, że podczas modlitwy zawsze wyobraża sobie, że wspina się na kolana Ojca. Nie, żebym nie pragnęła się znaleźć na kolanach u swojego taty, ale nasza relacja była zbudowana na szacunku zrodzonym ze strachu, nieuniknionej kary i ogromnej nieufności pomieszanej z tęsknotą. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie siebie rozkoszującej się przebywaniem na kolanach wszechmogącego Boga czy w Jego pobliżu, dopóki czułam do Niego taki dystans.
To fragment książki katolickiej pisarki amerykańskiej Sonji Corbitt "Uwolniona". Czytając to przypomniała mi się historia z felietonem, który kiedyś napisałam. "Jezus przyszedł na ziemię, aby przywrócić mi wzrok. Przyprowadzić do Ojca. Posadzić mnie na Jego kolanach" - dzieliłam się tym, co sama odkrywałam. Pamiętam falę hejtu, jaka mnie wtedy zalała. Komentatorzy oskarżali mnie o infantylizację religii, o umniejszanie majestatu Boga, o wypisywanie głupot. "Ale dlaczego?" - pytałam zdumiona. Nie rozumiałam dlaczego to, co we mnie wzbudzało autentyczny zachwyt, u innych obudziło takie oburzenie czy wręcz agresję. Dopiero po przeczytaniu tej książki zrozumiałam, jak silnie zakorzenione w nas wzorce czynią nas odpornymi na przyjęcie innego obrazu Boga, niż ten, który nosimy w sobie od bardzo, bardzo dawna.
Kiedy podzieliłam się swoim odkryciem z przyjaciółką, ona zamilkła, a potem się rozpłakała. - To jest o mnie - powiedziała. - Ja też nie potrafię wyobrazić sobie, że przytulam się do Boga.
Opowiedziała mi, że jej tato bardzo rzadko ją przytulał, kiedy była małą dziewczynką. Był bardzo surowy, autorytatywny i łatwo wpadał w gniew. Trzymał swoje dzieci na dystans. Czasem, kiedy miał dobry humor, łaskotał ją albo wygłupiał się z nią. Szybko jednak ucinał zabawę, dając jej do zrozumienia, że ma już dość i odrzucał ją od siebie. Było to tak bolesne i niezrozumiałe dla jego małej córeczki, że prędko nauczyła się sama kończyć każdą zabawę z tatą, byleby nie poczuć tego odrzucenia. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy tak po prostu rzucić się w ramiona swojego taty. Przez wiele lat Bóg także budził jej lęk. Próbowała dobrymi uczynkami zasłużyć sobie na Jego miłość i rzadko przystępowała do Komunii św., bo nie czuła się dość godna, dość czysta i święta. Dopiero rekolekcje ignacjańskie i pomoc kierownika duchowego powoli przełamywały w niej lęk i prostowały zakrzywiony obraz Boga, jaki w sobie nosiła od dzieciństwa. Bóg uwalniał jej serce.
Droga kobieto, dziewczyno, żono, matko czy córko. Co czujesz słysząc, że Bóg jest kochającym Tatą? Że patrzy na Ciebie z zachwytem. Że czeka na Ciebie w każdej sekundzie Twojego życia, aby Cię po prostu przytulić. Jakie emocje wzbudzają w Tobie słowa, że On pragnie wziąć Cię w ramiona, posadzić na swoich kolanach? Radość, poczucie bezpieczeństwa? Czy odrazę, chęć ucieczki w znajomy obraz Boga niedostępnego, sprawiedliwego, za grzechy karzącego? Przyjrzyj się, proszę dziś swoim uczuciom. Zbadaj swoje serce. One powiedzą Ci, jakie odbicie Boga w sobie nosisz.
Prawdopodobnie obraz Boga, jaki masz w sercu, także ukształtowały Twoje - dobre czy złe - relacje z rodzicami, nauczycielami, duszpasterzami. Dobra wiadomość jest taka, że Bóg jest zupełnie inny. On nie jest Twoim autorytatywnym tatą, niecierpliwą mamą, surowym panem od matematyki ani katechetą, który być może faworyzował Twoje koleżanki, Ciebie ledwo zauważając. Dla Boga jesteś najważniejsza, najpiękniejsza, najcudowniejsza. Bez względu na to, w jakim momencie swojego życia dziś jesteś; co robiłaś w przeszłości i jak bardzo poranione jest Twoje serce - On się Tobą w tej chwili zachwyca.
Bóg chce powoli uwalniać Twoje serce. Zaprasza Cię dziś do najwspanialszej relacji ze Sobą. Bóg chce się z Tobą na nowo zaprzyjaźnić - w tej bezpiecznej przestrzeni będzie uzdrawiał Twoje zranione serce. Obiecuję Ci, że kiedy zaczniesz podążać za Nim, On Cię nie zostawi, ale wytrwale i z miłością będzie prowadził do pełnego uwolnienia. Bóg jest w samym sobie nieskończenie doskonały i szczęśliwy - mówi Katechizm Kościoła Katolickiego. On pragnie tym szczęściem podzielić się z Tobą już tutaj. Czeka tylko na Twoje "tak". Jeśli chcesz, pomódl się teraz tymi prostymi słowami: Najlepszy Tato, zapraszam Cię teraz do mojego życia. Wejdź w nie i przemień według Swojej woli i miłości. Uwolnij moje serce, ulecz rany i przyciągnij mnie do Siebie na zawsze. Amen.