Wprowadziłem zasadę: dwa narzekania dziennie. Przy trzecim ludzie tłumaczą: „Ja nie narzekam. Tylko stwierdziłem fakt”. Zmieniamy wtedy zasadę na jedno narzekanie i jedno stwierdzenie faktu.
18.10.2019 11:27 GOSC.PL
Ze smutkiem łapię się na tym, że moje dzieci (zwłaszcza dwoje nastolatków) słyszą ode mnie więcej negatywnych niż ciepłych komunikatów. „Sprzątnij to w końcu!”, „Pozmywaj!”, „Co to znaczy: «zaraz»?”. A przecież to nie jest cała prawda o naszej relacji.
O wiele łatwiej przychodzi mi narzekanie i tupanie nogami. Uwielbienie naprawdę jest „stamtąd”, jest domeną nieba ‒ „pałacu, w którym wszystko woła: «Chwała!»”.
A może zastosuję pomysł o. Lecha Dorobczyńskiego, znajomego franciszkanina? Rozmawialiśmy wczoraj…
‒ Wiem, jak ciężko patrzy się na grę reprezentacji, ale nie mogę już czytać fali hejtu, która przetacza się przez internet ‒ zagadałem. ‒ Na dwie kolejki przed końcem eliminacji do EURO mamy pewny awans, straciliśmy tylko dwa gole i to w jednym spotkaniu. A mimo to wszyscy, jak jeden mąż, narzekają. Brzęczek ma non stop czkawkę, bo jest nieustannie obgadywany… Mamy to we krwi?
‒ Mimo że z całej siły dopinguję „Huraganowi” proboszczów, to z przykrością stwierdzam, że to nie piłka nożna, ale narzekanie jest naszym sportem narodowym ‒ uśmiechnął się o. Lech. ‒ Kiedy organizuję jakiś wyjazd czy pielgrzymkę, mamy tam zasadę: dwa narzekania dziennie. Dwa – nie więcej! Ale jak się pewnie domyślasz, ludzie kombinują przy trzecim narzekaniu. (śmiech) Zaraz się tłumaczą: „To nie było narzekanie. Ja tylko stwierdziłem fakt”. (śmiech) Zmieniamy wtedy zasadę na: jedno narzekanie i jedno stwierdzenie faktu dziennie. Bo za dużo jęczenia w narodzie!
Czas, start…
Marcin Jakimowicz