Połowa Nagrody Nobla z fizyki została przyznana za odkrycie planet pozasłonecznych. I choć ich pierwszym odkrywcą był prof. Aleksander Wolszczan, Polak nie został uhonorowany. Dlaczego?
Sytuacja jest rzeczywiście dziwna, bo nagrodę przyznano nie osobie, która dokonała czegoś jako pierwsza, tylko ludziom, których dokonania są konsekwencją obserwacji Polaka. Taka sytuacja zdarza się nie po raz pierwszy. Za fale grawitacyjne nagradzano Noblem dwa razy, ale ani razu nie uhonorowano prof. Andrzeja Trautmana, który w 1955 r. jako pierwszy pokazał, że fale grawitacyjne w ogóle istnieją. Więcej, wyliczenia profesora pozwoliły prowadzić nad nimi badania, które zaowocowały ich odkryciem w 2016 r. i Noblem w 2017 roku. Ale na liście laureatów profesora nie było. Dlaczego? Czy ktokolwiek u nas prowadzi międzynarodową politykę informacyjną, żeby nie powiedzieć naukowy PR? Czy w naszych ambasadach są ludzie odpowiedzialni za sprawy naukowe? Czy prowadzi się tzw. miękką dyplomację (soft power)? Czy są struktury, które dbają o to, by nasi najwięksi naukowcy byli znani nie tylko wąskiemu gronu specjalistów? Nie. Nie ma takich ludzi, nie ma takich struktur i – co chyba najgorsze – niewielu widzi potrzebę ich stworzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek