Jak właściwie wszystko, co wydał Paweł Lisicki, „Nowa wspaniała przyszłość” to książka religijna.
Oczywiście, na taką kwalifikację zżymać się, a może nawet oburzać będzie wielu odbiorców; ale tak właśnie jest. Satyra może być religijna, o czym znakomicie świadczą powieści Chestertona czy młodego Evelyna Waugha. Poza tym satyryczne jest przede wszystkim pierwsze opowiadanie, o dojściu obecnej opozycji do władzy, ale i ono wpisuje się w religijny charakter książki. Mówi bowiem nie tylko o rozpadzie cywilizacji, ale także – szczególnie w historii głównego bohatera – o wyrzeczeniu się tożsamości, której przecież nie zawdzięczamy sobie i która tak często jest dziełem Łaski. A historia, którą opowiada, też zawiera trop szczególny. Scenariusz tam opowiedziany jest mało prawdopodobny, ale możliwy. Rewolucja, która w Europie trwa (i którą różnie nazywamy – polityczną poprawnością, kontrkulturą śmierci czy wojną kulturową), dochodzi do fazy kolejnego przewrotu, tym razem w Polsce. Tak jak uderzyła po latach przygotowań, począwszy od przyjęcia Traktatu o Unii Europejskiej – w Irlandię, totalnie burząc dziedzictwo świętego Patryka i Éamona de Valery. I co ciekawe – choć przewrót ma charakter polityczny – opozycja (czyli obecna władza) jest w tym opowiadaniu właściwie nieobecna, pozostaje tłem. Opór stawiają tylko grupki „prawicowych ekstremistów”, więc ludzi spoza świata urzędowej polityki. Proces zaś (dokładnie tak, jak opisał rewolucję de Maistre) ma charakter metafizyczny, dzieje się sam, jego główni aktorzy bezwiednie odgrywają swoje role, nawet jeśli przez chwilę czują się bardzo „sprawczy”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marek Jurek