Prezydent Francji Emmanuel Macron to poprawiony model „strasznego mieszczanina”.
Stary model, taki z wiersza Juliana Tuwima, z powieści Maupassanta czy Balzaca, który scharakteryzować można słowami naszego poety: „Patrzą na lewo, patrzą na prawo/ A patrząc – widzą wszystko oddzielnie” (Tuwim, wiersz „Mieszkańcy” z tomu „Biblia cygańska”). Najistotniejsza jest ta część charakterystyki, która się nie zmienia: widzenie wszystkiego osobno, niekojarzenie najprostszych zjawisk i faktów – jeśli tylko są niewygodne. Model nowy „strasznego mieszczanina”, poprawiony, różni się tym od starego, że w swym konsekwentnie manichejskim widzeniu świata patrzy na lewo już tylko po to, by się przypochlebić dominującej na światowym salonie aktualnej formie ideologii. Na prawo spogląda natomiast po to, by odkrywać źródło wszelkiego zła; tam spycha fakty, które są dla niego niewygodne. Prezydent Francji dodaje do tego szczególną perspektywę: identyfikuje geograficznie/nacjonalnie/państwowo owo źródło wszelkiego zła: jest nim Polska. Prezydent Francji wylewnie przyjmuje w sierpniu Władimira Putina z powrotem na europejskich salonach, aby miesiąc później publicznie ogłosić: „La Pologne bloque tout” (Polska blokuje wszystko). Macron wezwał aktywistów dzisiejszego „strasznego mieszczaństwa” z całego świata, by ruszyli nad Wisłę, aby manifestować, protestować i „odblokować wszystko”. To oryginalne – z dyplomatycznego punktu widzenia – zachowanie: prezydent kraju członkowskiego UE otwarcie wzywa do manifestowania (obalenia, a przynajmniej złamania woli rządu) w innym kraju członkowskim UE. Nie pierwszy raz rodak de Funèsa, aktora – żandarma wszech czasów, wskazuje Polskę jako źródło całego zła świata. W tym jednak przypadku wyjątkowo przejrzyście rysuje się mechanizm łączący w myśleniu „strasznego mieszczaństwa” XXI wieku ideologię postępu z chytrą obroną własnego interesiku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Nowak