Czy jest życie na Marsie?

Ta historia to kolejny dowód na to, że Bóg nigdy nie zostawia nas sierotami. Nawet na pustyni.

Co dobrego i ciekawego może dziać się na pograniczu niemiecko‑holenderskim, prawda? - pyta Jacek Dziedzina w najnowszym (34/2019) numerze GN. - To chyba powszechne skojarzenia, jakie mamy z tą częścią świata: sam środek zlaicyzowanej Europy, duchowa pustynia, obszar zbiorowej, dobrowolnej i radosnej apostazji Starego Kontynentu. A przynajmniej jego zachodniej części.

Dziennikarz wyruszył na poszukiwanie żywej religijności u naszych zachodnich sąsiadów, choć niektórzy mogą twierdzić, że to jak szukanie życia na Marsie. I znalazł je w Kevelaer, na starym szlaku handlowym łączącym Kolonię z Amsterdamem, gdzie blisko 400 lat temu miejscowa ludność wybudowała kapliczkę Matki Bożej według instrukcji, jaką otrzymał od Maryi pobożny kupiec Hendrick Bus­man.

Dziś na tym miejscu stoi niemałe sanktuarium maryjne, do którego każdego dnia pielgrzymuje kilkuset (a czasem kilka tysięcy) pielgrzymów - z potężną bazyliką Wniebowzięcia NMP; z zachowaną kaplicą Cudownego Obrazu Matki Bożej Pocieszycielki Strapionych z Luksemburga; ze studiem transmisyjnym, z którego sygnał dociera do kilkuset tysięcy osób tygodniowo.

- Takie miejsca zawstydzają, zwłaszcza tych, którzy niczego się po nich nie spodziewali - pisze Jacek Dziedzina. Więcej o niezwykłym sanktuarium zza zachodniej granicy Polski przeczytacie w reportażu "Głos na pustyni" w najnowszym numerze GN.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Red.