Nazarejczyk porównał go do lampy, co płonie i świeci.
Co ja niby miałem zrobić? Słuchałem go chętnie, choć z niepokojem, bo gość przypominał obłąkanych gnostyków kryjących się w judejskich górach, włóczących się po pustyniach z rozpalonymi oczami. Zadufany, siejący zamęt, uzurpujący sobie ścisły nadzór nad życiem innych, z wyraźnym szmyrglem na punkcie doktryny i prawa. Abstrakcjonista, którego nie obchodzi prawda o komplikacjach życia. Nie rozróżniał pomiędzy obiektywnie ciężkim grzechem a subiektywną winą. Herosia miała żyć z tym psychopatą, moim bratem, a Salo dorastać w piekle tamtego związku?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jerzy Szymik