100 lat temu, w nocy z 16 na 17 sierpnia 1919 r., wybuchło pierwsze z trzech Powstań Śląskich. Wybuchło spontanicznie, trwało zaledwie osiem dni i zakończyło się militarną porażką. Miało jednak wpływ na decyzje podejmowane na konferencji pokojowej w Paryżu.
"Gdyby nie Powstania Śląskie, mocarstwa Ententy inaczej wytyczyłyby granice Polski i Niemiec. Na konferencji w Wersalu Francuzi chcą początkowo przyznać Rzeczypospolitej znaczną część Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Ale brytyjski premier David Lloyd George oświadcza: +Jesteśmy przeciwni oderwaniu od państwa niemieckiego większej liczby Niemców. Propozycja [], abyśmy oddali 2,1 mln Niemców pod panowanie narodu o odmiennej religii, który przez cały ciąg swej historii ani razu nie zdołał wykazać uzdolnienia do utrzymania stałej samodzielności, musi wcześniej czy później doprowadzić do nowej wojny w Europie Wschodniej+. Francuzi są w opozycji do Brytyjczyków, ale na Śląsku wszyscy czują, że dyplomacja nie wystarczy. I Niemcy, i Polacy zaczynają tworzyć związki zbrojne" - pisali Dariusz Kortko i Lidia Ostałowska.
O powstaniu zaczęto myśleć już w listopadzie 1918 r. na fali entuzjazmu wywołanego odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Z inicjatywy Józefa Dreyzy z Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" zaczęły wówczas powstawać tzw. Związki Wojackie. Nie istniały długo, ale dały początek serii propolskich wystąpień. Już w styczniu 1919 r. powstała zakonspirowana Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska (nie należy jej mylić z analogiczną organizacją Józefa Piłsudskiego). Na jej czele stanął Józef Grzegorzek - były górnik, aktywny działacz narodowy - a oprócz niego w Komitecie Wykonawczym znaleźli się: Adolf Lampner, Wiktor Rumpfeld, Franciszek Lazar oraz Zygmunt Wiza, wkrótce zaś dołączyli do niego Kazimierz Jesionek i Józef Dreyza. Taktycznie Śląsk podzielono na powiaty, okręgi i obwody, przy czym powiaty podlegały specjalnie wybranym komendantom.
Ślązacy wstępowali do POW GŚ masowo. W kwietniu 1919 r. organizacja liczyła blisko 15 tys. członków, posiadała też niemal 3 tys. karabinów, cztery ciężkie karabiny maszynowe, ponad 2 tys. rewolwerów i ok. tysiąca granatów. Komitet Wykonawczy nie spieszył się z ogłoszeniem zrywu, oddolna presja była jednak trudna do okiełznania - zwłaszcza wobec sukcesu Powstania Wielkopolskiego. Coraz częściej dochodziło do spontanicznych strzelanin bojówek polskich i niemieckich, napięcie było wyczuwalne bezpośrednio na ulicach. W tej sytuacji Komitet Wykonawczy podjął decyzję o rozpoczęciu powstania w nocy z 21 na 22 kwietnia. Kiedy jednak przedstawiono tę kwestię Wojciechowi Korfantemu i gen. Józefowi Dowborowi-Muśnickiemu, dowódcy wojsk wielkopolskich, nie wyrazili zgody. Do podobnej sytuacji doszło równo dwa miesiące później. Tym razem jednak wieść o odwołaniu walk nie dotarła do niektórych oddziałów, które istotnie w nocy z 21 na 22 czerwca rozpoczęły regularną potyczkę z Niemcami. O tym, jak ona przebiegała, wiele mówi pismo kierownika wydziału wojskowego w Piotrowicach do szefa sztabu Dowództwa Głównego Wojsk Wielkopolskich w Poznaniu z 25 czerwca 1919 r.:
"Całe to zajście dowodzi, że lud cały i nie zorganizowany pójdzie w razie ruchawki za nami. W Dziergowicach o 10 nocą zrazu było tylko 30 należących do POW, którzy ruchawkę rozpoczęli. Pół godziny później oddział wzrósł do przeszło 80 chłopa, wszystkich dobrze uzbrojonych, chociaż stwierdzono ilość broni 20 karabinów. Broń zatem jest wszędzie, tylko się nie da stwierdzić gdzie i w jakiej ilości. Akcja w przeciągu godziny była ukończona, a oddziały przeprawiwszy się na lewy brzeg Odry, rozpoczęły pochód na Koźle w kolumnie kompanii z karabinami na ramieniu. W drodze kurier rozkaz zaniechania akcji przyniósł i w tej chwili zniknęli wszyscy. Przechowują się dotychczas w lasach okolicznych".