„Nic nie ma dla mnie smaku, jeśli nie słyszę imienia Jezusa” – mówił. Porwał dla Mistrza armię ludzi. W dolinie goryczy zapalił światło.
Teren wyglądał nieciekawie. Bagnista, nieurodzajna kotlina nie zapowiadała obfitości plonów. Pustkowie, a jeśli jacyś ludzie tam mieszkali, to zbóje. Trafnie nazywano to miejsce „doliną goryczy”. Kto by pomyślał, że ten kawał ziemi, podarowany cystersom przez hrabiego Szampanii, już niedługo zyska nazwę „jasna dolina”. Po łacinie Clara Vallis, po francusku Clairvaux. Nie minie wiele czasu, gdy miejsce to przyciągnie tłumy mężczyzn, którzy przywdzieją biały habit z czarnym szkaplerzem. A właściwie nie tyle miejsce będzie magnesem, ile człowiek – Bernard, którego imię na trwałe zwiąże się z nazwą Clairvaux, pierwszy opat tamtejszego klasztoru.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak