„Wydobył mnie z dołu zagłady, z błotnego grzęzawiska, stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki”. Ps 40,3
Człowiek to istota przedziwna. Tylko on może (i to dobrowolnie!) zanurzyć się w grzechu tak, że nim się spostrzeże, tkwi w nim po uszy. Z czasem szatan nie musi już specjalnie ingerować, bo człowiek nie potrafi oprzeć się pokusom. Bóg wielokrotnie wyciągał mnie z tarapatów i obmywał z grzechów. Jednak ja, zamiast okazać wdzięczność i trzymać się z dala od złego, zapominam o konsekwencjach i dopiero co umytą stopą zaczynam brodzić w różnego rodzaju nieczystościach. Ledwo On powiedział: „Idź i nie grzesz więcej”, a ja już z naiwnością dziecka skaczę po kałużach, nie słuchając próśb Ojca. Niekiedy kałuże przeradzają się w grzęzawiska. Wtedy co rusz w nie wpadam, czasem kogoś pociągnę za sobą. Pan Bóg przygarnia ojcowskim gestem, mówiąc: moje dziecko, wybaczam ci, ale więcej tak nie rób. Który ziemski tata byłby zdolny do takiej dobroduszności? Bóg Ojciec nie boi się ubrudzić: wydostaje nas z bagna grzechu i z czułością obmywa ciało z tego szlamu. Bo w przeciwieństwie do ludzi Bóg nigdy człowiekiem się nie brzydził, nie brzydzi i nigdy nie będzie się brzydził. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Monika Rolla