Duch wieje, kędy chce. Tego dnia chciał wiać na warszawskich Siekierkach. Gdy włoscy dominikanie posługujący na co dzień w slumsach São Paulo nakładali na ludzi ręce, w dusznym kościele zerwał się wiatr. Chorzy wstawali z miejsc, a ludzie w depresji płakali. Ze szczęścia
Na Siekierkach jest podobnie. Dominikanie wywołują „do tablicy” księży. Pod schodki ołtarza podchodzi kilkudziesięciu mężczyzn. Niektórzy są wyraźnie spłoszeni. Dominikanie wysyłają ich we wszystkie zakamarki kościoła. Nakładajcie ręce – proszą. – Duch Święty będzie dotykał ludzi dzięki mocy waszych święceń. Kapłani nakładają ręce. Tłum śpiewa: „Święty, święty”. Niektórzy ludzie padają na ziemię „zasypiając w Panu”, inni zaczynają płakać. Wiele osób zostaje uzdrowionych. Wielcy mistycy nie potrafili opowiedzieć o spotkaniu żywego Boga, Słowa były bezradne, brzmiały jak bełkot. Jak opisać to, co dzieje się w czasie posługi dominikanów? To sceny żywcem wyjęte z filmu Leszka Dokowicza „Duch”. Tym razem scenerią nie są slumsy, lecz warszawski kościół. – W posłudze dominikanów widzę zawierzenie pierwszych chrześcijan. Kościół pierwszych wieków – zapala się reżyser. Patrzy na tłum i modli się pod ołtarzem. – W 1943 roku na Siekierkach objawiła się Matka Boża – opowiada proboszcz pijarskiej parafii Jan Taff. – Pocieszała ludzi znękanych koszmarem II wojny. Zapowiedziała, że nasz kościół będzie ściągał wielkie tłumy. Dziś spełniają się te słowa.
Bardzo groźne szczelinki
Przed dziesięciu laty dominikanie założyli w Brazylii wspólnotę „Allianza de Misericordia”. Dziś Przymierze Miłosierdzia liczy obecnie około 400 świeckich konsekrowanych, żyjących we wspólnocie (8 z nich przygotowuje się do kapłaństwa), oraz około 2 tysięcy członków niekonsekrowanych. W całej Brazylii powstało 27 ośrodków, które pomagają około 40 tysiącom osób miesięcznie – W tym roku do wspólnoty przyjęliśmy 120 młodych ludzi – opowiada o. Enrique. – Jesteśmy zawstydzeni radykalizmem ich zawierzenia. Ktoś zadeklarował, że chce spać na ziemi, inny oddał swe ulubione perfumy. „Chce być uboższy, bardziej podobny do Jezusa” – wyjaśniał. Ojcowie Antonello i Enrique odwiedzali Polskę kilkukrotnie. Każda z tych wizyt była eksplozją mocy Ducha Świętego i stała się wielkim przeżyciem dla tysięcy ludzi. Wiele łask otrzymali w tych dniach kapłani. – Uważajcie na małe, pozornie niegroźne grzeszki – nauczają w Warszawie dominikanie, – Są jak szczeliny, dzięki którym może runąć ogromna budowla. Mamy we wspólnocie zabójcę. Jako 12-letni chłopak dostał od rodzonego ojca spluwę i usłyszał: Dziś będzie twój pierwszy raz. Zabijaj. Zabił. Od tej pory zginęło już 27 osób. Gdyby nie ten pierwszy grzech, nie byłoby fali następnych. Nie bójmy się małych rzeczy. Wasze małe deklaracje wiary mogą ocalić tysiące osób. Nie wierzycie? – uśmiecha się o. Antonelli. – W 1917 roku Maryja obiecała trojgu dzieciom z Fatimy, że ich uległość może ocalić Portugalię. Nieprawdopodobne. A jednak…. Zawierzenie Franciszka czy Hiacynty spowodowało, że front się zatrzymał, a Portugalia ocalała. Twoje zawierzenie, mała deklaracja wiary może ocalić olbrzymie miasto – przekonują dominikanie. I wracają do nakładania rąk.
Demony Roku Kapłańskiego
Ojciec Antonello spogląda na szereg księży w prezbiterium. – Dziękujcie Bogu za kapłanów – mówi ze wzruszeniem. – Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaki to skarb. Czasami, gdy w Brazylii modlimy się w dziesięciotysięcznym tłumie, jesteśmy z o. Enrique sami. Nakładamy ręce do późnej nocy. Bardzo dziękujemy za modlitwę za kapłanów. Wczoraj skończył się Rok Kapłański. Zawsze w czasie modlitwy, gdy przychodzi Duch Zmartwychwstałego, wychodzą z nas demony. Zobaczcie, ile „kapłańskich demonów” wyszło w czasie tego roku! Ktoś, kto znalazłby się w kościele na Siekierkach, mógłby pomyśleć, że to czuwanie Odnowy w Duchu Świętym. Tymczasem Kongres Ewangelizacyjny zorganizował Ruch Światło–Życie. Większość z kapłanów, którzy modlą w tłumie, to oazowicze. Czy ks. Blachnicki tęskniący za nowym wylaniem Ducha przewraca się w grobie? Jeśli tak to z radości. Tańczy brazylijską sambę...
Marcin Jakimowicz