Lipa, z której ma ciało Matka Boska w Róžancie, dobrze poddaje się dłutu. Tak jak Serbołużyczanie Panu Bogu. Ich ziemia to ostatnia wyspa wiary w zsekularyzowanych Niemczech – mówi łużycki poeta Benedikt Dyrlich.
Róžant, po niemiecku Rosenthal, to taka Jasna Góra Serbołużyczan – liczącego niecałe 60 tysięcy osób, trochę zapomnianego plemienia słowiańskiego, wciśniętego w kąt Saksonii. Zamieszkują wioski wśród żółtych rżysk i zieleni, 30 kilometrów od Czech, 50 od Polski, za Budyšinem, bardziej znanym jako Bautzen (tu wszystkie miejscowości mają nazwę łużycką i niemiecką). Przez ponad tysiąc lat tutejsi potrafili zachować samodzielność i nie zasymilowali się z sąsiadami. – Do naszego sanktuarium Matki Bożej z Lipy z każdego miejsca serbołużyckiej ziemi jest blisko – mówi Benedikt Dyrlich – poeta, pisarz. – To nie tylko teren nabożny, ale narodowy i poetycki, gdzie najważniejsza pieśń zaczyna się od słów: „Miłościwa Pani, Ty na nas patrz”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych