Każdy z nas to homo viator, człowiek w drodze – ku niebieskiej ojczyźnie.
Jako młody kleryk w 1989 roku udałem się z młodzieżą neokatechumenalną z Rzymu do Santiago de Compostela na Światowe Dni Młodzieży. Towarzysze podróży polecali Panu Bogu trudy pielgrzymowania, co mnie trochę śmieszyło. Pamiętałem bowiem rzeczywiste trudy pieszych pielgrzymek na Jasną Górę. W porównaniu z nimi autokary, którymi podróżowaliśmy, i całkiem niezłe hoteliki, gdzie się zatrzymywaliśmy, wydawały mi się luksusem. Ruch pielgrzymkowy w chrześcijaństwie zaczął rozwijać się w IV wieku, kiedy to spektakularna podróż cesarzowej Heleny do Ziemi Świętej, zwróciła oczy chrześcijan na święte miejsca. Najpierw były to miejsca biblijne, potem groby świętych, a wreszcie różnego rodzaju sanktuaria. Nie wszystkie pielgrzymki były godne pochwały. W średniowieczu grozę budziły grupy pokutników, którym spowiednicy nakazali jako ekspiację za ciężkie grzechy udanie się do jakiegoś miejsca. Tyle że owi pokutnicy dochodzili do wniosku, że skoro u celu pielgrzymowania grzechy zostaną im odpuszczone, to w czasie drogi mogą jeszcze trochę porabować itp. Pielgrzymki to fenomen obecny nie tylko w chrześcijaństwie. Miliony hinduistów i muzułmanów nawiedzają miejsca uznawane przez nich za święte. W Syrii zetknąłem się z muzułmanami, którzy odwiedzali chrześcijańskie sanktuaria maryjne. Tak było na przykład w Malula, w prawosławnym sanktuarium św. Tekli, do którego przybywały szyickie rodziny z Iranu. Co więcej, swego czasu pewien bogaty muzułmanin doznał w sanktuarium św. Tekli uzdrowienia. Chcąc okazać wdzięczność, przekazał dużą sumę pieniędzy na renowację klasztoru. Dziś, niestety, tego rodzaju miejsca w Syrii to najczęściej kupa gruzów. Pielgrzymowaniu możemy nadać różne znaczenie. Najczęściej pielgrzymujemy w jakiejś określonej intencji. Niekiedy traktujemy wędrówkę jako czas rozeznania, podjęcia wyboru. Bywa też, że pielgrzymujemy, by na nowo odnaleźć się w życiu, ustawić drogowskazy… Pielgrzymka uświadamia nam sens naszego życia i jego ostateczny cel – życie wieczne we wspólnocie z Bogiem i Jego świętymi. Wymaga ona zdefiniowania celu i podjęcia adekwatnych środków, by go osiągnąć. W tym sensie odróżnia się od wałęsania czy też spacerowania bez określonego celu. Może warto w ten letni czas zaplanować chociażby krótką, samochodową, pielgrzymkę, by przypomnieć sobie, że każdy z nas to homo viator, człowiek w drodze – ku niebieskiej ojczyźnie. •
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ